poniedziałek, 20 stycznia 2014

nowy blog?

Hej wszystkim!
Założyłam nowego bloga, ale jest o mnie i o moim życiu, taki inny, jakiego jeszcze nigdy u mnie nie było.
Więc mam ten zaszczyt i zapraszam Was na niego. Oczywiście jeśli Wam się spodoba możecie go zaobserwować, skomentować i udostępnić go znajomym.


Kocham Was!




+Postaram się napisać jakiś post na ten blog, ale jakby co, to potrzebuję kogoś, kto pomógł by mi pisać i opiekować się tym blogiem.

środa, 3 lipca 2013

17.

*Perspektywa Louisa* MUSIC ON
Tygodnie mijały, a nasze relacje w zespole poprawiały się. Z Amy również dobrze się dogadywaliśmy. Jedynie z Pezz nikt nie miał kontaktu od tamtej nocy.
W mediach zaczęło ucichać o zdradzie, chociaż jeszcze w niektórych prasach były artykuły o niej.
Amy dobrze układało się z Niellem – czego mogą chcieć więcej? Tylko ja zacząłem szukać pocieszenia w przypadkowych panienkach…
Aktualnie wszyscy razem siedzieliśmy w jadalni rozmawiając zawzięcie o dzisiejszej imprezie.
- My z Danielle zajmiemy się dekoracją. – pisnęła Amy; szczerząc się do Dan
- Ja załatwię jakieś procenty. – powiedziałem wstając i kierując się w stronę drzwi do wyjścia.
„Załatwię coś jeszcze” – pomyślałem.
Wsiadłem do mojego czarnego SUV’a, i teraz moim kierunkiem stały się obrzeża Londynu…
Zatrzymałem się w ciemnej, opustoszałej dzielnicy miasta szukając wzrokiem zakapturzonej, średniego wzrostu postaci.
Jest.
- Białe czy zielone? – zapytał dyskretnie, gdy już się do siebie zbliżyliśmy
- To co zawsze.
- 70 funtów, po promocji, tylko dzisiaj. – chłopak zaśmiał się gardłowo i wyciągnął dłoń w moim kierunku czekając na zapłatę.
Gdy już ją dostał przeliczył sumę pieniędzy zawiniętych w rulonik, a po tym dał mi to, co chwilę temu zakupiłem.
- Prasa ma się nie dowiedzieć, albo z tobą koniec. – zagroził i odszedł.
- Tak się mną nie interesują. – wywróciłem oczami
Okręciłem się na pięcie udając się do samochodu. Teraz miałem załatwić jakiś alkohol.
Odpaliłem auto ruszając do przodu. Wstąpiłem do pierwszego-lepszego sklepu monopolowego, a po udanych zakupach udałem się do naszej willi.
- Co ty tam tyle robiłeś? – zapytał Niell gdy tylko wszedłem do środka domu.
- Daj spokój. – podałem mu torbę z alkoholem i wyminąłem go.
Wchodząc po szklanych schodach na górę, patrzyłem jak zbiera się coraz więcej gości w domu.
„Zabawę czas zacząć!” – pomyślałem sarkastycznie
Udałem się do mojego pokoju, i przebrałem się szybko.
*
Na korytarzu zobaczyłem osobę, którą szukałem w całym domu.
Podszedłem do niej dość cicho, złapałem za talie ciągle trzymając odwróconą do mnie tyłem  i wyszeptałem zmysłowo do ucha Am.
- Amy, mogę prosić cię a chwilę?
Nie tylko zobaczyłem, ale i poczułem dreszcz, który przeszedł przez całe jej ciało. Dziewczyna szybko odsunęła od siebie moje ręce…
- Ym, jasne. – pokiwała nerwowo głową, wzrokiem szukając Horana.
Odwróciła się w moją stronę i oboje poszliśmy na poddasze, gdyż tam było najciszej i nikt – oprócz nas – tam nie przebywał.
- Nienawidzisz mnie, prawda? – zapytałem po chwili milczenia, gdy już usadowiliśmy się na jakiejś starej kanapie.
- Nie nienawidzę cię, Louis. Po prostu już nic do ciebie nie czuję… Mam teraz Nialla. To jego kocham i nikogo innego. Przepraszam.
Wstała i skierowała się w stronę wyjścia.
- Zawsze czuje się coś do osoby, z którą się wcześniej było. Wiem, że ciągle między nami jest ta, tak zwana „chemia” – rękoma pokazałem cudzysłów w powietrzu – Wiem, że dalej cię interesuję. Może tego nie wiesz, nie chcesz tego pokazać, albo nie chcesz, aby to wyszło na jaw, ale gdzieś w głębi, gdzieś tutaj – rękę położyłem na mojej lewej piersi – ciągle ciągnie cię coś do mnie.
- Nie prawda! Jeśli to, co widzisz i to, co do ciebie mówię ci nie wystarcza, przestań szukać we mnie tego, czego już nie ma! – i wyszła, tak po prostu…
Zresztą.. czego innego mogłem się spodziewać? Zacisnąłem pięści i z całej siły kopnąłem w zdartą z tapety, ścianę.

- I tak znowu będziesz moja, zobaczysz. – powiedziałem, gdy już zostałem sam z moimi emocjami
*
- Lou jest chyba naćpany… - usłyszałem głos Amy
Zaciekawiła mnie ta rozmowa, więc schowałem się za ścianą i podsłuchiwałem dalej
- Dlaczego tak sądzisz? I skąd to wiesz? – odpowiedział Liam
- Nie wiem…


Moje wy kochane czytelniczki! <3 Nawet nie wiecie, jak bardzo Was kocham! Tak strasznie tęskniłam za pisaniem (i za Wami), ale niestety nie miałam pomysłu… ale te wszystkie wasze komentarze dały mi takiego kopa w dupę, że napisałam rozdział. ;D BRAWA DLA WAS!
Jest już ponad 8 tysięcy wejść! Nie wierze, dziękuję. Strasznie dziwnie się czuję, jak wchodzę na bloga i patrzę, że codziennie wejść jest ponad 100, a niekiedy nawet i 200. Jesteście niemożliwe. ;o KOCHAM WAS! KOCHAM WAS! KOCHAM WAS! KOCHAM WAS! KOCHAM WAS! KOCHAM WAS!
+ No i z tej racji nie mogę was oszukiwać – nie wiem, czy dalej pisać opowiadanie. Prawie w ogóle nie mam na nie pomysłu, a jeśli już mam to tylko małe strzępki (tak jak ten rozdział -,-) , a dodawanie rozdziału co 3-4 miesiące jest trochę bezsensowne i nie fair w stosunku do Was..
Zobaczę jeszcze, może napisze jeszcze epilog, albo oddam go komuś.. KTOŚ Z WAS CHĘTNY? ;D
++ Z racji tego, że przybywa mi ciągle więcej nowych czytelniczek możecie od teraz dodawać się do obserwatorów i w zakładce „informowani” podawać swoje TT, blogi czy co tam chcecie.. :)

środa, 3 kwietnia 2013

16.

*Perspektywa Nialla* MUSIC ON
Jak oni w ogóle tak mogli? Ciekawi mnie, czy zastanowili się chociaż przez chwilę o uczuciach Amy oraz Zayna? Czy zastanawiali się jakie „konsekwencje” poniosą, gdy ktoś – w tym wypadku Zayn – odkryje ich tajemnicę?
Przyrzekam, gdybym zobaczył gdzieś teraz Tomlinsona mógłbym go pobić, a co dopiero Zayn..
Wchodząc po szpitalnych schodach napotkaliśmy nikogo innego jak Perrie.
- Co wy tu… - zapytała blondynka
- A ty co? – zapytał Zayn wymijając ją
- Nie musicie do niej iść, ona już wszystko wie. – odpowiedziała kierując się w stronę schodów prowadzących na
parter szpitala.
- Idź do Louisa, biedaczek czeka na Ciebie i na to, kiedy w końcu zrobisz mu loda. – odpowiedział Harry poruszając przy tym szybko językiem i głową w przód i tył. Jak reszta zaśmiałem się, a zdenerwowana Pezz walnęła Loczka torbą. Wyminęliśmy się z dziewczyną i szliśmy dalej korytarzem. Gdy mieliśmy już wszyscy razem wejść do Sali powiedziałem do reszty:
- Mogę tam na chwilę wejść, ale sam? Serio, to będzie tylko momencik.. – powiedziałem trochę niepewnie, w końcu nie wiedziałem czy chłopcy pozwolą mi tam wejść, gdy oni będą siedzieć sami na korytarzu i się nudzić...
- Ale szybko. – odpowiedział Zayn pozwalając mi iść SAMEMU do Amy.
Lekko i najbardziej cicho jak tylko potrafiłem uchyliłem drzwi i od razu zobaczyłem szlochającą dziewczynę.
Było mi jej naprawdę szkoda.
- Cześć Am.. – powiedziałem zamykając drzwi i wchodząc do środka. Dziewczyna odwróciła głowę od niechcenia, zobaczyła, że to tylko ja i znowu przekręciła ją w stronę okna. – Jak się trzymasz? – zapytałem usadawiając się przy niej.
Amy podniosła się do pozycji siedzącej i wtuliła się we mnie, oczywiście nie przeszkadzało mi to i od razu odwzajemniłem uścisk, przy czy dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem co mam zrobić, więc jedynie zacząłem głaskać dziewczynę po plecach.
- Kocham Cię Niall.. Ale nie jak przyjaciela.. – powiedziała na tyle cicho, że mógłbym nie usłyszeć, gdyby nie fakt, że byliśmy sami oraz panowała całkowita cisza.
- Co? – powiedziałem trochę niepewnie, w końcu nie wiem czy ona powiedziała to całkiem serio, czy po prostu przesłyszałem się..
- Nie nic.. – zaczęła się bronić – O co chodzi? – popatrzyła na mnie jak na idiotę.
Wykorzystałem sytuację i pocałowałem ją. Blondynka odwzajemniła pocałunek. Fakt, pocałunek nie trwał długo, ale było wystarczająco miło. Odsunęliśmy się od siebie i siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy, gdy nagle do Sali wparowało 3/5 One Direction.
*Perspektywa Amy*
To było magiczne.. Naprawdę, jeszcze nigdy jak z kimś pocałowałam się niebyło tak fajnie, tak romantycznie, tak miło.. Może to był błąd, że „byłam” z Louisem. Tak, to był błąd, na pewno. Na samą myśl o nim wzdrygnęłam się.
Reszta One Direction – bez Louisa – wparowała do środka psując całą tą magiczną atmosferę, która akurat panowała w tej Sali. Między mną, a Niallem. Ładnie to brzmi Amy i Niall. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że może będziemy razem. Przez to, że Emma powiedziała mi, że Niall mnie skrycie kocha, poczułam do niego miłość, ale nie przyjacielską, to coś bardziej poważnego.. Nie chcę go zranić..
A jutro zamiast o samej zdradzie Louisa oraz Perrie w gazetach będzie  również artykuł Amy Nowicka i Niall Horan, razem? Dziewczyna znalazła sobie pocieszenie po zdradzie? A jak na to wszystko zareagują fani, a w szczególności fanki zespołu? Tego właśnie najbardziej się obawiałam.. Co jeśli dostanę masę hejtów – a na sto procent je dostanę – i dalej nie wytrzymam, i po prostu sobie coś zrobię? Ich i tak nie będzie to obchodzić.. Nic nie znaczące słowa dla hejterów, a mogą naprawdę mocno boleć..
Z każdym z chłopaków przytuliłam się i zaczęliśmy naszą dyskusję na temat tego „co zrobić z Lou i Perrie”.
- To koniec. Nie będę dalej z Louisem – odpowiedziałam już obojętna. Prawda, to boli, ale myśl, że osoba którą kochałam zdradziła mnie, i to w dodatku nie pierwszy raz.. Szczerze to dziękuję Bogu, że akurat Zayn wparował im do sypialni.. – A ty co zrobisz z Pezz?
- To samo.. – odpowiedział i zmieniliśmy temat.
To dziwne, ale oni potrafią poprawić humor nawet w najgorszych chwilach. Dziwne, że Zayn też zaczął się śmiać, no ale cóż nie wnikam, przecież ja też przy nich nie płakałam dalej tylko zaczęłam żartować, a to dziwne, prawda?
- My musimy się już zbierać, chodź Horan. – powiedział Liam, wyprowadzając ich wszystkich
- Poczekaj. To znaczy idźcie, ja zaraz dobiegnę. – puścił oczko do Liama, na co te uśmiechnął się znacząco i wyszedł ze wszystkimi. Pozostawiając mnie i Nialla samych, znowu. Cieszyłam się..
- Więc skoro ja wiem, co czujesz do mnie Ty, a Ty wiesz, co czuję do Ciebie ja.. To może spróbujemy być razem, chociaż na próbę. – powiedział, a mnie zamurowało, dosłownie.. – No wiesz, jeśli się nie zgodzisz to przecież to zrozumiem… Dopiero co rozstałaś się z Louisem, i może nie szukasz teraz chłopaka, więc nie musisz się zgadzać! – zaczął się tłumaczyć
- Niall! – krzyknęłam – Zgadzam się, spokojnie..
- Naprawdę? To dobrze, znaczy świetnie. – ucieszył się i przytulił mnie, poczym odsunął się jakby nie wiedział czy może mnie pocałować, przecież teraz byliśmy razem.. Więc tym razem to ja złożyłam pocałunek na jego ustach, który on odwzajemnił..
- Ja już muszę iść. – powiedział Niall
- Wiem. – odpowiedziałam, ale pomimo tego dalej siedzieliśmy we wspólnym uścisku. Trudno było nam się rozstać, a nawet nie wiem dlaczego.. Wiem już, bałam się przed utratą kolejnej osoby, na której mi zależało. – Ale jeszcze przyjdziesz, prawda?
- Oczywiście. – pocałował mnie – Ale jutro, dobrze. A teraz muszę iść, bo chłopcy chyba mnie zamordują.
Zaśmiałam się puszczając chłopaka.
Miejmy nadzieję, że teraz wszystko się ułoży. Bez żadnych szpitali, zdrad czy czegokolwiek co sprawiłoby nam smutek, złość i inne negatywne uczucia…


Jakie to krótkie.. :| Ale obiecuję, postaram się napisać następny dłuższy rozdział! Coś ostatnio mało komentujecie.. Pod ostatnim rozdziałem było tylko 9 komentarzy.. Co sądzicie o rozdziale? Chciałyście aby Amy była z Niallem, więc proszę. :D Dajcie mi pomysł na nowy rozdział, błagam! No i bez bicia się przyznaje, że nie jestem (do końca) zadowolona z rozdziału.. :c
A no nie wiem czy wiecie, czy nie, ale stworzyłam nowy blog, znowym opowiadaniem i mam nadzieje, że osoby które czytają tą historię, zaciekawią się również i tamtą.
To chyba na tyle ode mnie, proszę jeśli przeczytasz – skomentuj.

sobota, 23 marca 2013

15.


*Perspektywa Perrie* MUSIC ON
- My nie możemy. Chociaż nie ukrywam, mam na Ciebie ochotę – powiedziałam całując i rozbierając chłopaka, w odpowiedzi dostałam tylko chichot – A co jeśli reszta się dowie?
- Nikt się nie dowie. Wcześniej się nie dowiedzieli to niby czemu mieli by się teraz dowiedzieć? – powiedział już prawie nagi chłopak nasilając pocałunki – I tak już ich zdradziliśmy. 
- A skąd wiesz, że ja chcę zdradzić Zayna kolejny raz? A poza tym wcześniej byliśmy sami w domu, a teraz są wszyscy. A z nikim innym jak z Amy nie mógłbyś tego zrobić, a jeśli ona jest w szpitalu, to znaczy, że jak oni coś usłyszą… – odsunęłam się od szatyna
- Na ostatnim spotkaniu, Am powiedziała, że z nami chyba koniec, czyli ja tak jakby jestem wolny. – odpowiedział podsuwając się do mnie - Wiem, że chcesz…
Rękę wsuną pod moją bluzkę, z nadzieją odpięcia mi stanika, udało mu się. Nie byłam mu dłużna i przeszłam do paska od jego spodni, gdy już go odpięłam, zaczęłam siłować się z guzikami, na marne. Loui pomógł mi, i takim oto sposobem był w samych bokserkach.. Ręką przejechałam po jego kroczu, wiem, że to lubił. W końcu nie raz ze sobą spaliśmy. Wzdrygnął się.
- Nie wierzę… - w drzwiach staną zdziwiony Zayn, kręcąc tylko przecząco głową, że może to, co właśnie zobaczył nie jest prawdą
- To nie tak, my tylko.. – zaczęłam się tłumaczyć – Zayn, wszystko Ci wytłumaczę. Do niczego nie doszło.
- Skończ już, po prostu się zamknij. Ciekawe jak Amy zareaguje na to. – Zayn popatrzał się na Tomlinsona z nienawiścią w oczach i tylko trzasną drzwiami.
- Kurwa. – przeklął Louis, spuścił głowę, wplótł palce we włosy i splótł je razem.
Boże, dlaczego? Mówiła, wiedziałam po prostu, że ktoś nas nakryje. Dobrze, że nie zobaczył nas w jednoznacznej sytuacji..
Ubrałam się i stanęłam przy drzwiach chłopaka.
- To może ja już pójdę. – wyszłam z pokoju Tommo, nie czekając już nawet na odpowiedź
Zamknęłam drzwi, zarzuciłam torbę na ramię i zaczęłam schodzić schodami w dół. Prawdopodobnie on mi tego nie wybaczy, nigdy. Jakie to życie nie sprawiedliwe. Ale wina leży również po mojej stronie, w końcu to ja zdradziłam Zayna, a nie on mnie… Chociaż z Louisem było mi dobrze. Nie ważne. O czym ja myślę? Ja muszę odzyskać Mulata.
Gorzej jak przyjmie to Amy…
Na dole wszyscy siedzieli w salonie, najlepszych min to oni nie mieli. Czułam ich wzrok na sobie, nie zwyczajny, tylko taki z nienawiścią, pogardą. Napotkałam wzrok Malika wypowiedziałam jedynie bezgłośne „Przepraszam” ze łzami w oczach  chciałam już wyjść gdy nie chciałam zmarnować szansy porozmawiania z nim, ostatni raz.
- Zayn pozwól mi to wytłumaczyć. – powiedziałam – To nie pierwszy raz..
- Co? – krzyknął rozwścieczony Zayn – Czyli ty już mnie kiedyś zdradziłaś, z Louisem? Wyjdź, natychmiast. – wstał i wskazał ręką na drzwi
- Nie chciałam tego powiedzieć. Proszę, nie mów Amy.
Wyszłam. Zamierzałam iść do dziewczyn, do domu.
W sumie to nawet nie wiem czy go kocham. Czuję, a raczej poczułam coś do Louisa. Coś większego niż do Zayna. Na początku było to ustawką, aby wypromować Little Mix, w końcu zauroczyłam się w Zaynie. Musieliśmy starać się codziennie spotykać, a w tym czasie trzymać za ręce, przytulać, całować, ogólnie mówiąc zachowywać jak na zakochanych przystało. Później poznałam resztę zespołu, w tym Louisa. Od samego początku dawaliśmy sobie różne znaki, zagryzanie wargi najbardziej seksownie jak tylko potrafiłam, puszczanie oczka, patrzenie się w ”niewłaściwe” miejsca, lub gdy na przykład my sami mieliśmy iść do kuchni, sklepu, czy gdziekolwiek, aby coś przynieść zazwyczaj całowaliśmy się namiętnie, bądź dotykaliśmy. Ale to nic nie zmieniało, byliśmy tylko przyjaciółmi. Dopiero później przyszła pora na seks, przyjacielski oczywiście. 
Nikt niczego nie podejrzewał, aż do dzisiaj. Spotykaliśmy się co 2, 3 noce. Szybki numerek i dobranoc, idę spać. Później chłopcy wylecieli, spotkali w samolocie Amy i od tamtej pory Louis nie był taki jak dawniej, prawda, spotykaliśmy się jeszcze z Tomlinson’em, ale nie było tak jak wcześniej. Miał ją. Teraz ona jest w szpitalu, i znowu bawi się mną, jakbym była zabawką, którą odłoży po jakimś czasie w kont. Amy o niczym nie ma pojęcia, do czasu, do jutra, dopóki Zayn i reszta nie pójdą do szpitala w odwiedziny. Było mi jej szkoda, w końcu ma bardzo kruchą psychikę, jak teraz się dowie, przysięgam, ona się zabije.
Powoli dochodziłam do naszego domu, który dzieliłyśmy razem z dziewczynami. Światła były zgaszone, czyli dziewczyny gdzieś wyszły. Prawda, dzisiaj w końcu piątek. Ja miałam być u chłopaków. Nie ważne.
Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk w zamku. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Może lepiej by było, aby Amy dowiedziała się prawdy ode mnie? W końcu to moja wina. Szczerze, to nawet nie wiem dlaczego żałuję, przecież teraz jeśli Zayn do mnie nie wróci, będę mogła być z Louisem ‘na legalu’.
Postanowiłam iść na piechotę do szpitala, przecież to tylko 10 minut drogi stąd. Po drodze wstąpiłam do Starbucks’a, po kawę dla mnie i dla Amy.
- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się do kelnerki – Poproszę dwie latte macchiato.
- Dobrze, za jakieś 10 minut będzie gotowe. – odpowiedziała
Na ten czas postanowiłam usiąść na jednym czerwonym fotelu.
Gdy już zapłaciłam za kawy, moim kierunkiem był szpital, pokój numer ‘183’, pierwsze łóżko przy drzwiach, a dokładniej leżąca na nim brązowowłosa dziewczyna, nie mająca pojęcia o całym zajściu, ani o tym, że w planach mam odwiedzenie jej.
- Hej, można? – stanęłam przy drzwiach
- Pewnie – uśmiechnęła się do mnie
- Przepraszam – podbiegłam do niej i przytuliłam ją – Tak strasznie cię przepraszam. Z całego serca. Błagam, obiecaj mi, że zanim Ci wszystko opowiem, wybaczysz mi. Obiecujesz? - wystawiłam mały palec 
- Obiecuję. Ale o co chodzi? – zapytała niezbyt pewnie Amy
- No bo właśnie, ja zdradziłam Zayna.
- Jezu, naprawdę? – dziewczyna podniosła się z pozycji leżącej, do siedzącej i objęła mnie ramieniem – Na pewno Ci wybaczy, zobaczysz. Pogadasz z nim na spokojnie i dalej będziecie razem. A z kim go zdradziłaś, jeśli można wiedzieć oczywiście? – zapytała
- Amy to nie tak łatwo… - zaczęłam – Ja i Louis już długo… - opowiedziałam jej całą historię i czekałam tylko na jej reakcję
- Wyjdź. Proszę, wyjdź. Nie musisz już wracać. Chcę być teraz sama. – ewidentnie było po niej wiadomo, że jest teraz w wielkim szoku, w końcu jej kochany chłopak ją zdradził
- Jak coś to jutro przyjdzie do Ciebie Zayn z resztą, nie wiem czy będzie z nimi Louis. Ale Zayn będzie chciał Ci wszystko powiedzieć, a wolałam, abym to ja Ci to powiedziała, niż osoby trzecie…
- Żegnam. – powiedziała dając mi jasno do zrozumienia, że chce abym się stąd jak najszybciej wynosiła i abym już nic więcej nie mówiła.
Zrobiłam głupstwo oraz świństwo, ale coś ciągnie mnie do Tomlinson’a.
Jak to się działo, że jak chłopcy i ja byliśmy u Louisa, zawsze do czegoś dochodziło między mną, a Lou? Proste, Louis i Harry mieszkają razem, reszta oddzielnie. Czyli jak ja byłam z Lou, Loczek zajmował się resztą.
Nic nie będzie takie jak dawniej. Nic. Amy, Zayn i reszta zespołu mnie nienawidzą, zaraz na pewno dowie się też Emma, i ona będzie kolejną osobą, która mnie będzie nienawidzić. Wróć, ona mnie już nienawidzi. Dlaczego? W końcu według niej zabieram jej brata, który oddala się od niej. Kiedyś próbowałam z nią normalnie pogadać, ale się nie dało. No trudno. Widać, że nie dane jest nam zaprzyjaźnienie się razem…
Wiem, że powinnam wrócić teraz do Amy i jeszcze próbować ją przepraszać, ale większa część mnie mówiła mi jedynie „nie”.
- Co wy tu… - zapytałam widząc wchodzących chłopaków
- A ty co? – zapytał Zayn wymijając mnie
- Nie musicie do niej iść, ona już wszystko wie. – odpowiedziałam kierując się w stronę schodów prowadzących na parter szpitala.
- Idź do Louisa, biedaczek czeka na Ciebie i na to, kiedy w końcu zrobisz mu loda. – odpowiedział Harry poruszając przy tym szybko językiem i głową w przód i tył. Nie wytrzymałam i przywaliłam mu torbą, którą miałam nałożoną na ramię.
Poszli dalej nie zwracając na mnie większej uwagi.
Chłopak miał rację, poszłam do Tomlinson’a, ale nie aby się zabawić tylko pogadać.
Zapukałam do drzwi, a w nich staną przybity Louis.
- Czego jeszcze chcesz? – zapytał
- Chciałam pogadać, ale to już chyba nie ważne. Bo Ci zależy tylko na pieprzeniu mnie, a jak potrzebuję rozmowy to masz mnie głęboko w dupie.
- Wejdź. – otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Byłam w szpitalu u Amy, wyjaśniłam jej wszystko. Chłopcy też teraz tam byli.
- I tylko tyle chciałaś mi powiedzieć? Bo wiesz ja mam więcej do powiedzenia. Zespół może się rozpaść. Już i tak jest blisko końca, jutro wszystkie gazety będą miały nagłówki „Louis Tomlinson i Perrie Edwards mają romans, czy to koniec ich związku z ich połówkami? Jak zareagował zespół jak się o tym dowiedział” tak samo będzie w TV. Chcesz tego? I tak co byśmy nie zrobili będzie już wszystko źle, a nawet jeszcze gorzej… Amy mi nigdy nie wybaczy… - powiedział Louis
- A mi Zayn… Jak myślisz, Amy sobie coś zrobi? – zapytałam
- Przestań! – krzyknął – Dobra, weź już sobie idź, bo chcę być sam.
Wyprowadził mnie z domu, chciałam go jeszcze pocałować, ale on się nie dał.

Jest nowy rozdział. Tak, tak. Wczoraj pisałam, że nie mam weny, ani nie wiem z czyjej ma być perspektywy, a dzisiaj już dodaję. Ale to dzięki jednej dziewczynie, która napisała mi w komentarzu, aby była perspektywa Perrie i jakoś tak coś mnie wzięło :)
 Mam nadzieję, że wam się podoba. Wiem, jest krótki, ale ile się w nim dzieje ^^. Na początku tak ślicznie, romantycznie itp., a później dupa. Już się zboczeńce nakręciliście na 18+, haha. Ale nie ukrywam, na początku miało coś być…
 To chyba na tyle z tego co mam do powiedzenia dla was. No i piszcie z czyjej perspektywy ma być kolejny :)

piątek, 22 marca 2013

: (


 Chyba coś mi się wypaliło w wenie. Kompletnie nie wiem o czym napisać kolejny rozdział, ani z czyjej perspektywy ma być. Wczoraj usiadłam i zaczęłam pisać rozdział, a z rozdziału wyszedł imagin, ponieważ to co napisałam kompletnie nie trzymało się ‘kupy’ tej historii, dlatego trochę go poprzerabiałam i wyszedł imagin. Nie wiem czy go tu opublikować, ponieważ to w końcu opowiadanie.
 Z resztą to co teraz piszę również nie ma jakiegokolwiek sensu. I tak nikt tego nie przeczyta… :c
 Nie chcę was zostawiać, ale zastanawiam się nad założeniem nowego bloga, z nowy opowiadaniem, z inną historią. Fakt, pomysł mam. Tak samo jak na ten. Ale może na tamtym też tak będzie, że zatnę się w pewnym momencie i go nie dokończę. Sama nie lubię jak ktoś (albo ja) nie dokańcza tego, co zaczął.
 Oczywiście, kocham czytać komentarze, które do mnie piszecie. Dają mi strasznego kopa do pracy, bo wiem, że to co robię nie idzie na marne.
 Postaram się jeszcze raz napisać rozdział, ale z góry informuję: MOŻE BYĆ DO DUPY.
 Więc, aby taki nie był, proszę Was napiszcie w komentarzu pod spodem przynajmniej to z czyjej perspektywy ma być.
 No i dziękuję wszystkim, którzy nominowali mnie do Liebster Awards albo The Versatile Blogger. :)
 To chyba na tyle tych wypocin, proszę pozostaw tutaj komentarz, jak Ty być widział/a następny rozdział i z czyjej perspektywy.

poniedziałek, 18 marca 2013

14.


*Perspektywa Amy* MUSIC ON
Światło. Bardzo jasne światło, zawitało mnie przez szybę, oraz zaczęło razić mnie w oczy. Obudziłam się. A może lepszym określeniem byłoby rozbudziłam? Bo spać to ja już długo nie mogłam. Ciągle po korytarzu chodziły pielęgniarki, bądź lekarze. Byłam w szpitalu. Ile dni tu już byłam? Nie wiem. Mam jedynie nadzieję, że mało. Jak najmniej. Chcę już do domu!
Wszystko niemiłosiernie mnie bolało. A dokładniej rany, które pozostawiła po sobie żyletka. Na nadgarstkach i udach miałam bandaże. W lewą rękę miałam wbitą kroplówkę. Ubrana byłam zaś w jakąś szpitalną piżamę, a obok mojego tymczasowego łóżka stały dwa krzesła po obu stronach. A po lewej stała mała szafka z szufladką, na której leżały jakieś ciastka i moja komórka.
Nikogo przy mnie nie było, może to i lepiej? Chwila spokoju. Może nawet nikt nie wie gdzie teraz jestem? Ale nie, przecież sama na sto procent nie zadzwoniłabym po pogotowie, przecież pocięłam się aby umrzeć, a nie aby robić jakąś wielką aferę wokół mnie… Ktoś na pewno wiedział, że tu jestem. Tylko kto?
Sms. Po co ja wysyłałam ten głupi sms do Nialla. I ta cała rozmowa… Dlaczego ja wszystkich na około ranię? Może mnie naprawdę nie powinno tutaj być? To wszystko jest już takie nudne, dlaczego oni mnie jeszcze ratują? Czy będę okaleczać siebie jeszcze? Tak. Innego rozwiązania nie widzę. Prędzej czy później i tak umrę. Przeze mnie. Chociaż inni może będą prowadzić spokojniejsze życie, jak mnie z nimi nie będzie. Dlaczego moi nadopiekuńczy rodzice nie widzieli ran, blizn, ani nic, co pozostawiła żyletka? Może uważają mnie za idealną córkę? Ale nie, przecież ja tak rozrabiam. Ciekawe, czy w ogóle interesuje ich gdzie teraz jestem.
Zastanawiam się czy kiedykolwiek przestanę się ciąć? Moja zmarła babcia mawiała „Czego nie możesz zmienić, zaakceptuj” – tylko jak? Jak mam ‘uwolnić się’ od nałogu kaleczenia samej siebie? Albo jak mam ‘zaakceptować’ okaleczanie? Jak mam zaakceptować wszystko co znajduje się wokół mnie, cały ten świat?
Zmarli mogliby zrobić wszystko, aby jeszcze trochę pożyć, a ja? Ja zrobiłabym wszystko, aby zamienić się z nimi miejscami. Oni tutaj na górze, a ja w tej zimnej, już po jakimś czasie śmierdzącej,  zarobaczałej i zgniłej dębowej trumnie. W ziemi. Ubrali by mnie w jakąś ciemnego koloru sukienkę do kolan, zapewne buty bez obcasów, również ciemnego koloru, uczesali by mnie, ale włosy i tak miałabym rozpuszczone. Zamknęli by w trumnie, poszli na cmentarz i zakopali. Tak jak każdego.
Zapomnieliby.
- Dzień dobry, śniadanie. – powiedziała pielęgniarka wchodząc do Sali, w której się znajdowałam
- Nie jestem głodna. – ledwo wypaplałam, miałam strasznie sucho w gardle.
- Musisz jeść. – usiadła na krześle obok mnie – Masz anoreksje. – co? Teraz to mnie dobiła mówiąc to. Co ona w ogóle wygaduje? To nie prawda. Mam dobrą wagę, idealną. – A poza tym, krew Ci się sama nie wyprodukuje. Więc co, mam cię nakarmić? – zapytała
- Nie, sama sobie poradzę. – odpowiedziałam. Dostałam tackę, na której znajdował się talerz, a na nim dwie kromki jasnego chleba, parówka i mała kosteczka masła.
- Przepraszam, ale jestem wegetarianką. – powiedziałam trochę nieśmiała, nie chciałam przecież urazić pielęgniarki, a co najważniejsze kucharki, która to przygotowała.
- No tak oczywiście. A na co masz ochotę?
- Wystarczy mi sam chleb z masłem. – odpowiedziałam podnosząc lekko kąciki ust do góry.
- Ależ to niedorzeczne! Poczekaj, zapytam się kucharki czy mają trochę dżemu truskawkowego. – odpowiedziała wstając po chwili z krzesła, na którym już się trochę zadomowiła. Fakt, dosyć miła ta pielęgniarka. Oby inne też takie były, bo inaczej chyba tu nie wytrzymam. No tak, przecież byli jeszcze moi znajomi i rodzina, która zapewne się już o wszystkim dowiedziała.
- Dziękuję. – wypowiedziałam gdy pielęgniarka miała już wychodzić. Posłała mi jedynie promienny uśmiech, i wyszła.
Co ja będę tutaj robić sama całe dnie? Tak, sama. Nie chcę widzieć nikogo. No może oprócz tej przemiłej pani, ale nikogo ode mnie z rodziny, ani znajomych…
- Obudziłaś się! – krzyknął uradowany Louis. Niedawno przecież wspominałam, że nie chcę nikogo teraz widzieć, litości! Kiedy on w ogóle tutaj wszedł? – Dlaczego to zrobiłaś? – Usiadł obok mnie na krześle. Ubrany był jak to Louis, czyli kolorowe spodnie, szelki i bluzkę w paski. Stary Louis powrócił, pomyślałam. Fakt, wcześniej wspominałam, że nie słuchałam One Direction, ani nie interesowały mnie ich osoby, tak samo jak i różne artykuły z nimi w gazetach. Ale dzięki mojej kochanej przyjaciółce Lisie, wiedziałam o nich więcej niż nie jedna fanka. Ona na okrągło mówiła tylko o One Direction, i o jej kochanym Blondynku. Blondynku, którego zraniłam, ona mi nigdy tego nie wybaczy jeśli się dowie! No ale wracajmy do Lisy i jej mani na punkcie One Direction, to wiedziałam, na przykład to, że Harry zanim poszedł do X Factor pracował w piekarni, na casting chłopcy przyszli jako soliści i nie znali się, a dopiero później złączyli ich w zespół i Simon Cowell wziął ich pod ‘swoje skrzydła’, i tak oto rozpoczęła się ich kariera.
Dlaczego to zrobiłam? Niall. On był główną przyczyną, przyczyną była również moja noc z Louisem, nie dawanie sobie rady z tym wszystkim. Dlaczego noc z Louisem? Bo nie wiedziałam w tym czasie co Niall do mnie czuje, a jeśli Blondyn się dowie to, aż nie chcę myśleć co między nimi się stanie. Gorzej, jak zespół się rozpadnie. Przeze mnie. I naprawdę, mogłabym wymieniać jeszcze długo, gdyby nie fakt, że Lou siedział koło mnie.
- To jak, pogadamy? – zapytał – Jeśli nie chcesz z własnej woli, przekonam Cię siłą. Poczekaj chwilę, jeszcze zadzwonię po resztę. – spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem i zaczął łaskotać.
- Louis! Przestań, ała! To boli. – mówiłam, trochę też śmiejąc się – Przestań, nie jestem w humorze! – krzyknęłam, a w tym samym czasie weszła ta sama pielęgniarka, co wcześniej miała przynieść mi trochę dżemu.
- Niech pan ją zostawi w spokoju. Ona musi najpierw zjeść. – puściła oczko dla Louisa – A później sama panu pomogę.
- I pani przeciwko mnie? – powiedziałam z rezygnacją w głosie. Dlaczego oni się tak na mnie uwzięli?
Kobieta jedynie wzruszyła ramionami i wyszła z sali.
- To jak, wolisz mi powiedzieć dlaczego chciałaś się zabić czy wolisz być łaskotana? – zapytała ciągle się przyglądając mi, jak jem kanapki. – Boże, jak ty mogłaś, w ogóle próbować się zabić? Przecież ja bez Ciebie nie wytrzymałbym! Też bym się zabił.
- I tak byś się nie zabił. Zapomniałbyś w końcu o mnie. Niech będzie, powiem. – Odpowiedziałam, chociaż powiedziałam tak tylko dlatego, aby Lou dał mi spokój. Oczywiście, że i tak mu nie powiem. – Chcesz jedną?– zaproponowałam chłopakowi jedną, nie za dobrą kanapkę.
- Nie dzięki, to ty masz anoreksje, a nie ja. – pokiwał głową twierdząco. Skąd on wiedział, że mam anoreksje?
Półgodziny jadłam jedną kanapkę, znaczy jeszcze jej nie skończyłam. Po prostu nie miałam dzisiaj apetytu. Louis w między czasie dzwonił po resztę chłopaków, oraz po Emmę. Danielle prawdopodobnie miała dzisiaj jakieś próby do trasy koncertowej Cher Lloyd, a Perrie była umówiona z dziewczynami z Little Mix. Uwielbiam ten zespół! Muszę się do tego przyznać, ale mam wielką nadzieję, że jeśli zacznę przyjaźnić się z Perrie to ona pozna mnie, albo chociaż zobaczę i poproszę o autografy Jade, Jasy i Leigh-Anne.
- Można czy przeszkadzamy? – zza futryny zaczęły wystawać po kolei głowy
- Amy się obudziła!! – Krzyknęła uradowana Em, i podbiegła do mnie przytulając mnie. – Boże, jak to dobrze, że żyjesz! W ogóle co Ci do głowy przyszło aby się zabić? Mam nadzieję, że to nie przeze mnie.
Wszyscy weszli. Liam, Zayn, Harry i Emma. Nie było jedynie z nimi Nialla.
- Gdzie Niall? – zapytałam trochę niepewnie
- Nie wiem. -  odpowiedziała Emma, i po chwili zmieniła temat – Czekamy na wyjaśnienie. Powiedz nam kiedy zaczęłaś się ciąć, i dlaczego?
Chłopcy weszli i usiedli na około łóżka, Louis siedział na krześle po mojej lewej stronie, a Em na krześle po mojej prawej stronie, więc gdzie bym się nie popatrzyła tam ktoś był.
- No więc… - zaczęłam, wzięłam głęboki wdech i przymknęłam oczy – Zaczęłam się ciąć w wieku 12 lat, powód był prosty. Osoby ze szkoły nie akceptowały mnie, moją jedyną przyjaciółką była Lisa, która została w Polsce, na lekcjach też się nie widziałyśmy, ponieważ ona była w innej klasie, czyli osoby z mojej klasy mogły się na mnie w tym czasie ‘wyżywać’. Ciągały za włosy, wytykały wszystkie błędy, kiedyś też pisałam ‘pamiętnik’ w Internecie, oni znaleźli jakimś cudem link do mojego bloga, i upokarzali mnie na oczach całej szkoły. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Jak ktoś jest otyły, oni wyzywają go od grubasów i śmieją się z niego, albo jak ktoś jest niepełnosprawny też się z niego śmieją. Tak samo było ze mną, tyle że ja nie wiem czym ani w czym im zawiniłam, że mnie tak nie lubią… Przez nich zamknęłam się  w sobie. Oczywiście, na pierwszy rzut oka, widać wesołą, bez problemów, kompleksów, ani jakichkolwiek zmartwień nastolatkę, ale jak już się mnie bliżej pozna, widać tą smutną, nie dającą sobie rady z życiem dziewczynę. Później już okaleczałam się regularnie, po każdej kłótni, lub małej sprzeczce, wytknięciu palcem, albo jedynce w szkole. Zawsze wracałam do domu z płaczem, moim kierunkiem była łazienka, szafka, w której było opakowanie żyletek, brałam jedną i nacinałam kawałek skóry. Spływająca krew dawała mi jakieś ukojenie, ale nie taki normalne, jak rozmowa z bliską osobą, tylko takie psychiczne, trochę na chory sposób, ale mi pomagała. Zaczęłam prowadzić pamiętnik, ale nie taki w Internecie, tylko w zeszycie, dzienniku, w którym opisywałam najskrytsze uczucia, marzenia, plany, to co myślę o osobach z klasy, z mojego otoczenia.  A ostatnio pocięłam się przez to, że wszystkich na około ranię. Zraniłam Nialla, Louisa, Maxa, Lisę. Wszystkich, na kim mi zależy. Osoby z mojej byłej szkoły cieszyłyby się, gdyby mnie nie było, przecież w końcu doszłoby do tego, na co oni tak długo czekają, umarłabym. – w oczach stanęły mi łzy, ale kontynuowałam – Zapewne jeszcze nie raz sięgnę po żyletkę, nie raz spróbuję popełnić próbę samobójczą. Louis, przepraszam. Wiem, że zapewne nie wiesz dlaczego mówię, że zraniłam Nialla, ale to już wyjaśnijcie między sobą. Bo z nami chyba koniec. To za dużo, naprawdę. Masz zespół, trasy, wywiady, koncerty. Ja Ci będę tylko przeszkadzać, ranić. – wyrzuciłam to wszystko z siebie, w końcu. Nagle ktoś mnie przytulił, a raczej wszyscy.
- Nie prawda. Jesteś potrzebna. – powiedział Lou. Mimowolnie uśmiechnęłam się, dobrze wiedzieć, że komuś zależy na mnie, i że uważa, że jestem potrzebna. Cieszę się, że znalazłam przyjaciół. Prawdziwych, nie dziennik, czy osoby z Internetu, tylko przyjaciół realnych. W każdym momencie przy mnie są, prawda, nie chciałam się z nimi widzieć, ale oni samą swoją obecnością sprawiają, że czuje się lepiej. Zawsze mogę się im wyżalić, albo po prostu przytulić się do któregoś z nich…
- To, co powiedziałaś, było takie prawdziwe. – usłyszałam dobrze znany mi głos, Niall
- Bo to prawda Niall. Czekaj, ty to wszystko słyszałeś? – zapytałam zmieszana
- Na to wygląda. – podszedł do mojego łóżka i przyłączył się do naszego wspólnego uścisku, w którym ciągle tkwiliśmy.


Chyba jestem najbardziej zadowolona z tego rozdziału. Prawda, nie jest jakiś strasznie długi, ale wydaje mi się lepszy niż poprzedni. No i w końcu możecie poznać historię Amy. Mam nadzieję, że dzięki temu rozdziałowi, polubicie ją jeszcze bardziej :) Od dzisiaj wprowadzam małą zmianę pisania rozdziałów, czyli będę dawała zdjęcia lub gify, aby wyglądało to bardziej realistycznie.
Muszę wam coś powiedzieć, a mianowicie chodzi o to, że mam zamiar usunąć blog, ponieważ nikt go nie czyta :c, więc jak wpiszecie w wyszukiwarkę link, a wyskoczy, że taki blog nie istnieje to się nie zdziwcie ;). No to chyba tylko ode mnie, proszę, jeśli czytasz to skomentuj, wyraź swoje zdanie, powiedz w czym mam się poprawić itp… Jest mi niezmiernie miło czytać komentarze od was…
W tym rozdziale nie zrobię tak jak wcześniej 10 kom. nowy rozdział, bo chcę zobaczyć czy sami z siebie skomentujecie… ;]

środa, 13 marca 2013

13.


*Perspektywa Danielle* MUSIC ON
Lekarze właśnie wnieśli na noszach Amy do karetki. Dlaczego tak młoda dziewczyna chciała sobie odebrać życie? Przecież ona ma dopiero 16 lat! Całe życie przed nią.
- Wy to One Direction, prawda? – spytał podekscytowany lekarz, który akurat był kierowcą karetki – Moja córka was uwielbia, i chyba nigdy nie wybaczyłaby mi, że straciłem okazję zrobienia sobie zdjęcia z jej idolami i nie wziąłem od nich autografów. To moglibyście mi się podpisać, no nie wiem. Gdziekolwiek. – wyszczerzył się, szukając długopisu, markera, czy jakiejkolwiek rzeczy do pisania. Jest, znalazł.
- Pan chyba sobie żartuje prawda? – spytał rozwścieczony Louis – Ona tu umiera, a pan jakieś scenki odwala, że chce pan autograf.
- I tak umrze. – odpowiedział zrezygnowany – Prędzej czy później, co to za różnica. Nie widzicie? Ona ma jeszcze niedowagę, przecież to gołym okiem widać. Tyle jej krwi już ubyło… Może gdzieś indziej na nią czekają? Może będzie jej lepiej… - patrzyłam na niego z niedowierzaniem, jak lekarz może powiedzieć, że i tak umrze?
- Jedźmy już. – odpowiedział drugi – Proszę jak najszybciej wsiąść za kierownicą i jechać, ona naprawdę może zaraz umrzeć. Proszę aby państwo dojechali swoim samochodem. – zwrócił się tym razem do nas
- Mogę z nią jechać? – wyrwał się Niall
- Oczywiście, proszę wsiadać, ale proszę również streszczać. Chcę wam przypomnieć, że ona tu umiera… – odpowiedział mu lekarz
- Ja pojadę, to moja dziewczyna. – powiedział z cwanym głosem Louis, najbardziej miał na celu zdenerwowanie – już nerwowego – Nialla.
W końcu wyszło na to, że zamiast Nialla pojechał Loui. Chłopak niestety musiał ustąpić mu miejsca, bo przecież Amy była jego dziewczyną.
- Chodź, Niall. Pojedziesz z nami. – powiedziałam do blondyna, w międzyczasie wsiadając do czarnego Vana, którego właścicielem był Liam, kierował zresztą też on…
Po około 20 minutach byliśmy na miejscu, karetka przyjechała szybciej, z racji tego, że to karetka i może przejeżdżać na czerwonym świetle, bądź wymijać inne samochody…
Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do pierwszej idące pielęgniarki. Korytarz był w odcieniach błękitu, zaś po bokach rozciągał się pas siwej tapety. Podłoga wyłożona była jasnymi płytkami, więc jak ja i Perrie szłyśmy stukałyśmy obcasami.
- W jakiej Sali możemy znaleźć Amy Nowicką? – Zapytał się Zayn
- To ta dziewczynka z pociętymi rękami i nogami? – zapytała już dosyć starsza pani my tylko pokiwaliśmy głowami na znak „tak”. Kobieta wyglądała jakby miała już około 60 lat. Siwe włosy - zawiązane w koka, biały fartuch, tego samego koloru buty, a w rękach trzymała jakiś dziennik – Lekarze jeszcze próbują tamować jej krew. Biedna dziewczyna, naprawdę.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy równo, a akurat zobaczyliśmy jadące – dzięki pchającym je lekarzom – łóżko, na którym znajdowała się nieprzytomna dziewczyna. „Jezu.” – pomyślałam. Obok niej szedł załamany Louis, ciągle trzymając ją jedną ręką, za jej rękę. Drugą wycierał łzy płynące po policzku…
                Niall stał jak sparaliżowany, wcześniej się wyrywał, a teraz nie mógł się nawet ruszyć.
- Chodźcie idziemy do niej. – podniosłam delikatnie kąciki ust do góry, aby chociaż trochę poprawić im humory. Niall zaczął delikatnie kręcić głową na znak, że się nie zgadza. – Chodźcie idziemy do niej. – powiedziałam raz jeszcze i zaczęłam iść w stronę sali numer 183. Bałam się, cholernie się bałam. Niby jestem taka opanowana, ale jeśli wiem, że ktoś na kim mi zaczyna zależeć, może umrzeć, zaczynałam być przerażająco nerwowa. A co dopiero musi czuć reszta? Co czują Niall i Louis?
                Weszliśmy do sali, a obok łóżka siedział – z już czerwonymi oczami od płaczu – Loui. Podeszliśmy bliżej niego i przytuliliśmy go, powiedzieliśmy też aby się nie przejmował, bo przecież to na sto procent nie jego wina, i jeśli będzie coś z nią nie tak to tu są lekarze i w każdej chwili mogą jej pomóc.
- Wiecie, że musimy zawiadomić jej rodziców? – zaczął Liam
- Wiemy. Ale czy ktoś z was ma w ogóle numer do jej rodziców? – zapytał Zayn
- Ja mam. – odezwał się Louis. „Nareszcie” – pomyślałam
Louis zaczął szukać w swojej komórce numer, a w końcu jak już znalazł, dał ją Liamowi.
*ROZMOWA Z  MAMĄ AMY:
- Dzień dobry. – przywitał się Liam – Rozumie pani co mówię, prawda?
- Weź na głośnik. – przerwał mu Harry
- Tak rozumiem. – zaśmiała się kobieta w słuchawce – Coś się stało, że dzwonicie?
- Nie. To znaczy tak, bo pani córka leży właśnie nieprzytomna w szpitalu, i mogła umrzeć. Nadal może. Najlepiej by było gdyby państwo przyjechali… - kobieta rozpłakała się
- W jakim szpitalu ona teraz jest? – ledwo mogliśmy ją zrozumieć, ale wiem co teraz czuje.
Liam podał dla mamy Amy wszystkie informacje i rozłączył się.*
- Gdzie Niall? – zapytała Emma, no tak nie było z nami Nialla
- Nie wiem, przecież z nami był… - powiedziałam
- Chodź ze mną, zobaczymy gdzie jest. – Emma pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy.
                Przeszłyśmy korytarz, Nialla brak. Następnie inne piętra, ale na żadnym go nie było.
- Może jest na dworze? Przy wejściu? – zapytałam. Dziewczyna kiwnęła na znak, że się zgadza – Wiem, że może nie powinnam się pytać, ale co powiedziałaś dla Amy? Wiem to, że Niall mówi, że ją kocha, a ona o tym nie wiedziała, ale jeśli możesz przedstaw mi całą to sytuację, o jak to się zaczęło…
- Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie Niall i ona się spotkali pierwszy raz, sama go o to zapytaj. Ja mogę powiedzieć Ci jedynie to, o czym rozmawiałyśmy w kuchni jak wyszłaś…
- Ok. – przytaknęłam, chociaż trochę chciałam być wtajemniczona. W końcu Em to jedna z lepszych przyjaciół chłopaka… Tak szczerze, to wydaje mi się, że Niall powinien odkochać się w Amy, a zająć się Emmą. Oni tak słodko razem wyglądają. Pasują do siebie…
*Perspektywa Emmy* [specjalnie dla Isiia ;)]
„              Siedziałyśmy z dziewczynami w kuchni i przygotowywałyśmy obiad. Dzisiaj miała być lazania. Dan na chwilę wyszła zostawiając mnie i Amy same. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy przy robieniu jedzenia. Na chwilę spoważniałam i chciałam dowiedzieć się kilku rzeczy, a mianowicie:
- Cieszysz się, że jesteś z Louisem? – zapytałam ni stąd, ni zowąd
- No wiesz oczywiście, że tak. Dlaczego miałabym z nim być gdybym Go nie kochała? – odpowiedziała, lekko zdziwiona
- Nie będę owijać w bawełnę, więc od razu Ci powiem. Niall Cię kocha, ale wstydzi Ci się to powiedzieć. Dzisiaj rano chciał Ci to powiedzieć, ale nie odważył się. – tak, w końcu to z siebie wydusiłam. Mam nadzieję, ze Niall się nie zezłości. Przecież ja mu tylko pomogłam, może Amy teraz oprzytomnieje…
- Ale…
- Nie żadne „ale” tylko idź i z Nim pogadaj. – powiedziałam popychając ją w stronę wyjścia z kuchni.” – opowiedziałam wszystko dla Dan, gdy nagle przed nami pojawił się Niall z papierosem w ustach i łzami na policzkach…
- Co ty robisz? – starałam się być spokojna
- Rozumiesz? To wszystko nasza wina. Moja. Ona chciała się zabić przez nas. Przez prawdę. Po co jej to wszystko mówiłaś? Gdybym chciał to sam bym jej to powiedział… Ty chyba naprawdę nic nie rozumiesz. – wściekły uderzył pięściami o ścianę budynku.
- Możemy wejść do środka? No wiecie, trochę mi zimny, w końcu stoimy na dworze, a ja mam na sobie jedynie cienką bluzkę. Najlepiej byłoby gdybyśmy poszli do Amy. Wszyscy – powiedziała, z naciskiem na ostatnie słowo, które kierowała do Nialla
- Jasne. – odpowiedział bez namiętnie
- A z Tobą jeszcze sobie porozmawiam. Jak będziemy sami… - powiedziałam ciszej do Nialla
                Weszliśmy do sali do całej szóstki, ale było ich już tam więcej. Była rozpłakana mama Amy, i jej tato, który podnosił kobietę na duchu
- Dlaczego ona to zrobiła? - zaczęła kobieta - Czy któreś z was wie? Proszę powiedzcie mi, postawcie się w sytuacji mojej i mojego męża. Czy któreś z was, chciałoby, aby wasze dziecko samo okaleczało się, a wy byście nawet nie wiedzieli dlaczego? - wzrokiem przeleciała po każdym z nas
- Ja. – odezwał się Niall, wszyscy momentalnie przenieśli swój wzrok z Amy i jej rodziców na Nialla – To przeze mnie próbowała się zabić. Ja naprawdę nie chciałem, nawet do końca nie wiem, dlaczego to zrobiła… Ale w trakcie naszej rozmowy, ona po prostu wybiegła z pokoju i pobiegła zapewne od razu do domu. Następnie dostałem od niej sms’a, w którym mnie przepraszała za coś. Nie wiem za co, no ale cóż. Również się pożegnała. Oczywiście od razu zareagowałem i pojechałem do niej. Gdy wszedłem do domu, ona leżała już u siebie w sypialni na łóżku i krwawiła. Z ud i z nadgarstków. Była wciąż przytomna, i ciągle do niej mówiłem, aby nie zamykała oczu… Zadzwoniłem po resztę, oraz po karetkę… A dalej pani już chyba wie… - zaczął tłumaczyć się Niall, spuścił głowę w ramach skruchy – Przepraszam – dodał po chwili i wyszedł. Nie chciałam za nim iść, wiedziałam, że chce być teraz sam.
- Dzień dobry, czas wizyt się już skończył. Więc proszę się pożegnać i już iść. -  powiedziała pielęgniarka, która nie wiem skąd się tu wzięła. Ubrana była tak jak ta, którą złapaliśmy na korytarzu wcześniej.
- To która jest już godzina? – zapytałam
- 19.21 – odpowiedział Harry – Zbierajmy się już, jutro ją odwiedzimy…
- Ja z nią zostanę. – odpowiedział Louis
- Nie możesz! – wtrącił Zayn – Przecież nic jej się tu nie stanie, są lekarze. Gdyby coś się stało, na pewno by Cię poinformowali.
- U niej w domu też miało się nic nie stać… - odpowiedział Loui
- Jak chcesz, my idziemy… - Odpowiedziała Dan. Pożegnaliśmy się z chłopakiem, i „tak jakby” z Amy


No to mamy rozdział 13!
A teraz wielkie SORRY, że nie dodałam go od razu jak było 10 komentarzy… No ale wiecie, rozdział musi się napisać ;) A piszę te 10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ bo jak nie napiszę, to nikt nie komentuje chociaż przeczyta :D
Więc poproszę 10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Jak zobaczę, że komentujecie sami z siebie, przestanę tak pisać ;)
No i bez bicia przyznam się, że nie jestem zadowolona z rozdziału ;c Wydaje mi się to wszystko takie nijakie xD No ale sami oceńcie. A i anonimki – ujawnijcie się ;D