sobota, 29 grudnia 2012

04.

- Amanda.. Mogę cię prosić na chwilę do mnie?
- Idę. - Krzyknęłam ze swojego pokoju do mamy
Sprawnym ruchem wygramoliłam się z łóżka, i jak to ja upadłam tyłkiem na podłogę.
Powoli wstałam rozmasowując pośladki i skierowałam się w stronę schodów.
Nie minęło nawet trzydzieści sekund, a ja byłam już na dole.
- Wiesz, nadszedł czas, abym powiedziała ci, o tych wszystkich zniknięciach taty i tej całe smętnej atmosferze w domu - mówi mama przygnębionym głosem - Bo wiesz.. Twój tata..
- No co mój tata, mów szybko i na temat!
- Jak sobie życzysz, twój tata stracił pracę.
- Co?!
- To co słyszałaś, twój tata stracił pracę, a ty niestety nie pojedziesz na wymarzoną wycieczkę..
- A.. ale dlaczego? Przecież wiesz, że mi na niej tak bardzo zależało - łzy napłynęły mi do oczu
- No niestety tak w życiu bywa; raz przychodzi, raz odchodzi. Ale obiecuję ci, a nawet przysięgam, że za rok pojedziesz tam, gdzie będziesz chciała! – Przycisnęła mnie do siebie i uśmiechnęła się na chwilę - No bo wiesz, jeszcze chyba będziemy musieli się przeprowadzić. Nie będziemy mieszkać już w Białej, to znaczy w Polse.. Nowy rok szkolny zaczniesz w nowej szkole, cieszysz się? - Zapytała mama
- Żartujesz, prawda? Jak mam się cieszyć wiedząc, że zostawię mojego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę?
 "Co oni sobie myślą? Że jeśli im się spodoba to od razu możemy się przeprowadzić? Ja tu mam chłopaka i przyjaciółkę, nie pozwolę" - pomyślałam
- Będziecie się kontaktować, przecież są komórki i Internet. Lisa będzie mogła do ciebie przyjeżdżać na przykład na wakacje. Nie smuć się, ale tata znalazł już tam dom i pracę.
- A TAM to znaczy gdzie? - powiedziała z naciskiem na "Tam"
- W Londynie. – powiedziała spokojnie
- W Londynie? W chyba naprawdę oszaleliście, nie chcę tam jechać, i już!
Chwyciłam torbę, nałożyłam moje conversy i wybiegła, błąkając się po uliczkach swojego miasta nie wiedząc do kąt mam się udać. Postanowiłam pójść do Lisy i wszystko jej opowiedzieć.

- Lisa, posłuchaj.. - Mówiłam z przygnębioną miną - bo chodzi o to, że..
- Że? - przerwała mi Lisa
- Że jeśli będziesz mi przerywać, to się nigdy nie dowiesz. - pokazałam jej język
- No to mów szybciej bo wiesz, że nie lubię długo czekać. - przytuliła mnie, pewnie zobaczyła, że posmutniałam
- Mój tato stracił pracę, ale znalazł nową..
- O no to super, to dlaczego jesteś smutna? 
- Mówiłam, abyś mi nie przerywała, to się dowiesz - powiedziałam z groźną miną, ale musiałam wyglądać przekomicznie.. - Chodzi o to, że ta nowa praca nie jest tutaj, w Białej, w ogóle nie jest Polsce - i na tą myśl jeszcze bardziej posmutniałam - Ona jest w Londynie – Po moim policzku popłynęła jedna, samotna łza.
Lisa od razu zaczęła mnie przytulać i pocieszać.
- Nie mazgaj się już, jesteś już duża i sama wiesz, że tam będzie lepiej. Poznasz lepiej język, nowych ludzi.. - mówiła wycierając mi łzy, chciała jeszcze coś dopowiedzieć ale jej przerwałam
- A my?
- A my? My mamy komórki, fejsa, twitter'a, skype. Przecież nie jedziesz na jakieś odludzie gdzie nie ma zasięgu ani internetu, to Londyn! Dziewczyno, nie płacz! Wiesz jak ja bym się cieszyła, że tam lecę? No już uśmiechnij się, chodź pójdziemy na lody i do parku.
- No dobrze - uśmiechnęłam się
- A tak przy okazji to kiedy masz ten wyjazd do Londynu i czy jedziesz na kolonie w sierpniu? - Zapytała
- Nie, nie jadę! A wyjazd mam w sierpniu, akurat kiedy jest ta wycieczka. Mama mnie pocieszała, że pojadę w przyszłe wakacje, ale ja wiem swoje. Nie będzie już tak fajnie, bo nie będzie ciebie - i znowu się rozryczałam..

Cały dzień miną mi szybko razem z Lisą, a dla Max'a postanowiłam powiedzieć o wyjeździe i niestety o koniecznym zerwaniu dopiero w lipcu. Z myślą wyjazdu pogodziłam się - dzięki Lisie, to ona ciągle mnie pocieszała i mówiła same zalety tego, że wyjadę. Poszłam na dół do kuchni na kolację, a później wzięłam piżamę i poszłam się myć. Przed spanie weszłam jeszcze sprawdzić facebook'a i twitter'a, zadziwiło i ucieszyło mnie to, że już mam ponad 1000 obserwujących. Po tym wyłączyłam laptopa i odłożyłam na biurko, dosyć szybko usnęłam..

- W końcu wakacje, cieszysz się? - zapytała mnie Kasia, dziewczyna z klasy
- Cieszę, ale wiesz muszę się pożegnać z całą klasą, ponieważ za miesiąc przeprowadzam się, do Londynu, a to tak głupio pojechać nie żegnając się z innymi. - uśmiechnęłam się udawanym uśmiechem, ale na szczęście dziewczyna nie zauważyła tego
- No to szkoda, że jedziesz, ale miłej podróży. Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie i odezwiesz się od czasu do czasu.
Ze wszystkimi rozmowa wyglądała tak samo „szkoda, że wyjeżdżasz” „oh, jacy oni oryginalni” – moja podświadomość obudziła się

- I jak zakończenie roku, znajomi zawiedzenie, że wyjeżdżasz? - zapytała mnie mama, która jak zawsze robiła coś w kuchni. Tym razem był to obiad i deser.
- Tak, trochę. Ale wydaję mi się, że najbardziej Lisa. – zmarszczyłam brwi przypominając sobie jak tak naprawdę była smutna wiadomością mojego wyjazdu - Chociaż mówi, że fajnie mi, że wyjeżdżam do Londynu. - Mama nic nie odpowiedziała, czy ona mnie w ogóle słucha? - Mamo słuchasz mnie?
- Tak, tak. Ale myślę, że może Lisa mogłaby z nami polecieć? Zapytaj się jej, czy jej rodzice się zgadzają. - uśmiechnęła się do mnie, a ja po tych słowach, aż kipiałam radością.
- Dzięki mamuś, jesteś najlepsza - ucałowałam ją w policzek i pobiegłam do mojego pokoju, aby zadzwonić jak najszybciej do Lisy.
- Halo - powiedziała Lisa, wow, ale szybko odebrała zdziwiłam się tym
- Hej, mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia! - krzyknęłam z radością - Możesz ze mną lecieć do Londynu, jeśli oczywiście zgodzi się twoja mama
- Poczekaj chwilę, zapytam się jej - w słuchawce słyszałam głosy, ale nie zbyt dało się jej zrozumieć - Amy, jesteś tam jeszcze?
- Jestem. Odpowiadaj, to jak, możesz? – zapytałam z nadzieją w głosie
- Nie, niestety nie. Ale dzięki za propozycję - powiedziała trochę smutna
- To szkoda, pa. – zrezygnowana i już nie taka wesoła, odłożyłam telefon.
Idąc do mamy mało co się nie zabiłam na schodach, ponieważ byłam zbyt zamyślona i potknęłam się..
- Mamo, Lisa nie może. - powiedziałam siadając na krześle w kuchni, przy okazji rozmasowując udo na które upadłam.
- To szkoda, ale nie smuć się, na pewno poznasz tam kogoś. Zaprzyjaźnisz się i zakochasz. A teraz zawołaj tatę na obiad i siadaj.

Ten miesiąc minął mi bardzo szybko. Nadszedł czas wyjazdu, na lotnisko odprowadziła mnie Lisa i Max, z którym  już zerwałam, ale postanowiliśmy zostać przyjaciółmi, ponieważ związek na odległość nie ma sensu, my dogadywaliśmy się naprawdę dobrze!
Żegnając się z nimi znowu się rozpłakałam, ciężko było mi się z nimi rozstać.. W końcu całe życie ich znam. Wszystkie nasze wspólne najlepsze wspomnienia, właśnie zaczęły mi się przypominać.
W samolocie usiadłam kilka miejsc przed rodzicami, ze mną siedział jakiś chłopak. Trochę nie zręcznie mi było, ponieważ co chwilę na mnie zerkał, aż w końcu zagadał.
- Hej, jak się nazywasz? - zapytał nieznajomy po angielsku
- Emm.. - zaczęłam się jąkać, nie za dobrze znałam ten język, a co dopiero gadać z jakimś anglikiem - Ja jestem Amy, a ty?
- Niall - uśmiechnął się blondyn - Nie jesteś z Anglii, prawda?
- Nie - powiedziałam nie pewnie - Jestem z Polski, a ty?
- Ja z Irlandii.
- Ej, Niall co podrywasz dziewczynę? To do ciebie nie podobne. Mógłbyś przynajmniej nas poznać - krzyczeli jacyś chłopcy, zapewne jego koledzy. Ale ja będę udawać, że nie słyszałam i nie rozumiem.
- Em.. No więc tak.. To jest Louis, Liam, Zayn i Harry - Wskazał na każdego, blondas - A to jest Amy- Pomachałam i uśmiechnęłam lekko..
Nie zapamiętam, to pewne. Kilka razy w myślach powtarzałam sobie ich imiona patrząc na nich, aby pozostały mi w pamięci.
- Dokąd lecicie? - zapytałam się
- Do domu, do Londynu. A ty?
Popatrzył mi prosto w oczy, Boże, jakie one są cudownie niebieskie, przez chwilę nastała taka magiczna chwila, ale jak zawsze ja ją zepsułam odwracając wzrok.
- Ja też do Londynu - odpowiedziałam po chwili
Lot trwał 3 godziny, które spędziłam bardzo wesoło, ponieważ chłopcy cały czas mnie rozśmieszali, a o dziwo większość zdań i słówek rozumiałam, z czego się bardzo cieszę, gdyż nie jestem za dobra w językach obcych.
Głos Stewardessy rozbrzmiał w głośnikach, kiedy mówiła przez mikrofon komunikat o tym, że zaraz będziemy lądować i abyśmy zapieli pasy.
Zamknęłam ze strachu oczy i nieświadomie złapałam Nialla za rękę. Od razu cofnęłam rękę, pomimo, że przez to wydarzenie przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Blondyn z uśmiechem na twarzy znowu patrzył mi prosto w oczy
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - pocałował mnie w policzek co doprowadziło do tego, że się zarumieniłam..


Podoba się? J

sobota, 21 kwietnia 2012

03.

- O popatrz, tato już schodzi. - powiedziała mama
- Siadaj i jedz. - nakazałam tacie, powoli realizując mój plan.
I znowu poczułam tą rodzinną atmosferę, która panowała tu jeszcze kilka tygodni temu. Żałuję, że jej już nie ma. Tęsknię.
Niestety musiałam zakłócić tą pogodną rozmowę rodziców, realizacją planu.
- Więc, mamo.. - zaczęłam - mogłabyś mi powiedzieć, o co chodziło wczoraj?
- Nie! Ty ciągle o jednym i tym samym. - powiedziała oburzona - Z resztą.. dowiesz się nie długo!
Nie wiem, co im szkodzi powiedzieć mi teraz, albo na przykład jutro. Im szybciej tym lepiej, prawda?
Należę do tej rodziny, więc mam takie same prawo jak i moi rodzice, aby wiedzieć, co się w niej dzieje. Ale nie, oni uważają, że ja ciągle jestem małym, nierozumnym dzieckiem. Ugh.
- To chociaż ty, tato. Powiesz mi? - podniosłam lewą brew do góry i przechyliłam głowę na prawą stronę, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
- Ja? Ja już muszę wychodzić, bo spóźnię się na spotkanie. - i poszedł
Wyrzuciłam bezradnie ręce w powietrze i jęknęłam sfrustrowana.

Cały weekend to ja nie chciałam z nimi rozmawiać, bo i tak nie miałoby to sensu, gdyż oni nie chcą mi nic mówić!
Przez ten czas uczyłam się geografii, odrabiałam pracę domową i oddałam Colę - Beacie, jej właścicielce.
Więc dzisiaj,  z dumą i uśmiechem na ustach mogę w stu procentach przyznać, że nauczyłam się na tą poprawę z geografii. Ale się cieszę. I to wszystko dzięki mojej najwspanialszej i najlepszej Lisie!
W ciągu tych dwóch dni, kilka razy Max próbował się ze mną skontaktować. Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać.
- Cześć, Am! - krzyknęła do mnie wesoło Lisa w szkole, uh, czy ona zawsze ma taki dobry humor? Zazdroszczę... - Co tam, rozmawiałaś z rodzicami?
- Pytasz się, czy "rozmawiałam"?! Oni mnie nawet w domu unikają, abym przypadkiem nie zaczęła tematu "tajemnicze zniknięcia taty i tajemnice tej rodziny". - zrobiłam cudzysłów palcami, a oczy zwróciłam ku górze, aby po chwili upuścić je z powrotem. - Ja już chyba nie wytrzymam! Wychodzą kiedy śpię, przychodzą gdy już śpię. Czy to jest dom?!
- Oh, uspokój się panno Amando Nowicka. Jeśli jeszcze raz nie wytrzymasz i zrobisz sobie krzywdę, nie ręczę za siebie! - pogroziła mi palcem
Zaśmiałam się i przytuliłam ją. Dobrze, że mam jeszcze ją!
- Co teraz masz? - zmieniłam temat
- Biologię, a na niej sprawdzian.
- Trzymam kciuki - puściłam jej oczko - to ja spadam na histę. Widzimy się później, prawda?


Przepraszam ale niestety, jak na razie nie mam weny. Piszcie komentarze, ponieważ one motywują do dalszej pracy :) x

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

02.

Zrobiłam tak jak radziła mi Lisa - nie powiedziałam nic dla mamy o tej jedynce, poprawię ją na lepszą ocenę. A teraz dowiem się o co chodziło.
Poszłam do kuchni. Na stole leżała jakaś kartka, podeszłam do niej i przeczytała...
"Córeczko, wyszłam na chwilę do pani Radcoff. Jeśli będziesz czegoś potrzebować dzwoń na moją komórkę. Będę za jakąś godzinę. Całuski Mama".
- No to pięknie. W lodówce nic nie ma, a ja jestem głodna. Mam pomysł zadzwonię po Max i zamówię pizze. 
Nie mam co robić, gdyż Max i pizza będą dopiero za około 20 minut, a do tego czasu umrę tu z głodu i z nudów. Poczytałabym książkę, albo obejrzała film, ale z tym mam czekać aż na mojego chłopaka.
Idąc po schodach do mojego pokoju, pomyślałam, że przed przyjściem Maxa trochę odświeżę się w łazience i przebiorę się.

Po całym parterze rozległo się pukanie i dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich nie śpiesznie, zastając w nich młodego, przystojnego i dwa lata ode mnie starszego chłopaka, MOJEGO chłopaka. Jak zawsze wyglądał bez błędnie. Rozpięta, niebieska kraciasta koszula, pod nią biały T-shirt, a z bioder luźno zwisały mu rurki. Blond włosy ułożone miał tak jak zawsze - "na Biebera"
- Cześć - pocałował mnie w usta, obejmując w talii - Tęskniłem
Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Chodź do salonu, zaraz będzie pizza.

O godzinie 19.00 byłam już sama, nie licząc psa. Postanowiłam włączyć telewizor i pooglądać film
"No co jest? Przecież mieli być już dawno." - denerwowałam się w myślach sprawdzając zegarek.
- Cola, chodź do mnie! Dobry piesek, chociaż ty dotrzymasz mi trochę towarzystwa. Szkoda, że nie długo trzeba cię oddać do właścicielki.
Pobiegła do łazienki, wzięłam nie rozpakowaną jeszcze żyletkę i zaczęła płakać. Chciałam ze sobą skończyć, raz i na zawsze. Nic mi nigdy nie wychodziło, a rodzina miała mnie głęboko gdzieś. 
"NIE, Amy! Co ty robisz?! Nie możesz. Nie psuj swojego życia, nie tnij się. Przecież zawsze wszystko miałaś, niczego nigdy Ci nie brakowało." - moja podświadomość próbowała mnie powstrzymać, padając na kolana złączyła dłonie, tak jak do modlitwy i błagała. Niestety mnie nie powstrzymała.
Odkręciłam w umywalce wodę i szybkim ruchem przecięłam swój nadgarstek w kilku miejscach, robiąc dosyć głębokie rany. Kiedy zobaczyłam, że krew zawija mi się wokół ręki i palców, poczuła ulgę, taką w środku. Nie wiedziałam nawet dla czego... Zaczęło kręcić mi się w głowie i robić dosyć słabo. Zakryłam krwawiący nadgarstek kawałkiem materiału, zsunęłam się po marmurowej ścianie i usnęłam.

Niesamowicie nie przyjemny ból w ręku obudził mnie. Znajdowałam się w swoim łóżku, nie zadowolona z mojego wcześniejszego postąpienia. Moja złośliwa podświadomość zrobiła minę typu "a nie mówiłam?" złoszcząc się na mnie. Szczerze mówiąc, sama była w tym momencie zła na siebie.
Zrobiłam poranną toaletę, a następnie dyskretnie i cicho udałam się do kuchni, aby móc zabandażować ranę.
Moi rodzice jeszcze smacznie śpią, więc robię im śniadanie. Jest to trochę taki mały podstęp do rozmowy z nimi. 
- Witaj, córeczko - zaspany, ale radosny głos mojej mamy zagościł w kuchni - co robisz?
- Dzień dobry! Tata jeszcze śpi? Zrobiłam nam śniadanie. - powiedziałam dumna z siebie.
- Tata jest w toalecie, zaraz powinien zejść. A co takiego nam zrobiłaś? - spytała mama siadając przy stole
- Tosty. - wyszczerzyłam się i podałam tosty, talerze i ketchup..

Kolejna część, już niedługo.
Jeśli to czytasz - komentuj !

Wybaczcie mi to, że dzisiaj napisałam tak mało ale jakoś nie mam weny.. Naprawdę bardzo was przepraszam.. Mokrego dyngusa! :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

01.

- Amy, Amy wstawaj już! Nie słyszysz budzika?! - usłyszałam krzyk należący do mojej mamy, z dołu kuchni - Masz 2 minuty, aby wstać inaczej ja tam przyjdę i nie będzie już tak wesoło! - zagroziła
Ludzie, jaka ona jest irytująca... Zaspana przetarłam oczy ręką i bardzo powoli zaczęłam wstawać z łóżka. Było mi tak dobrze i tak ciepło, że szkoda było mi się budzić.
- Dobra, już wstaję.
Podniosłam się i poszłam do toalety. Cały wystrój był z marmuru, co bardzo mi się podoba. Umyłam się, wytarłam, uczesałam włosy i ubrałam, w międzyczasie skorzystałam z ubikacji.
Nie pomalowana zeszłam na dół, do mamy. Uśmiechnęłam się do nie ponuro, burknęłam coś w stylu "dzień dobry".
- Gdzie tata? Przecież miał być dzisiaj w domu do 12...
- Yyy, no tak - jąkała się mama - ale dostał telefon z pracy, że musi być dzisiaj trochę wcześniej...
- Mamo powiesz mi o co chodzi? Przecież widzę, że coś się stało! - odpowiedziałam.
- To nic takiego, jedz śniadanie bo Ci wystygnie! - powiedziała moja rodzicielka, podając mi talerz naleśników.
Zjadłam ledwo połowę jednego, a następnie wstałam i wyszykowałam się do szkoły, eh.

Na lekcjach nie mogłam się na niczym skupić, ciągle nurtowało mnie pytanie czemu ojciec wyszedł tak wcześnie z domu i czemu mama nie chciała mi tego powiedzieć.
Dzwonek. Nareszcie upragniona, 10 minutowa wolność, na której podeszła do mnie moja najlepsza przyjaciółka - Lisa - pytając się:
-Co Ci się stało? Jesteś taka "inna" niż zwykle, nie poznaję cię. Wiem to on ci to zrobił! To na pewno Max, prawda?
-Nie to nie on - odpowiedziałam zażenowana - to przez moją matkę, oj nie ważne. Spotkajmy się po szkolę u mnie. Ok?
-Ok. To ja spadam na lekcję. - opowiedziała z uśmiechem.
Zazdroszczę jej tego, że zawsze, pomimo tego całego świata, ona i tak śmieje się i korzysta z życia... "I dobrze! Ty też powinnaś" - burczy moja podświadomość wydymając wargi, z zaplecionymi rękoma na piersiach i tupiąc nogą. Ignoruję ją. Wystarczy mi, że w rodzinie mam już problemy...
Niestety nie uczyłyśmy się w tej samej klasie, więc widywałyśmy się tylko na przerwach lub po szkole. Znałyśmy się już "od pieluch".

Stałam pod drzwiami szukając kluczy, już dobry 5 minut. Kiedy już je znalazłam, włożyłam je w zamek, próbując przekręcić kluczyk nie udało się, ponieważ spostrzegłam się że drzwi są otwarte...
Dziwne - pomyślałam, lekko w strachu. - Może powinnam zadzwonić po policję lub po Maxa, albo po prostu poczekać na Lisę lub mamę. A jeśli to morderca i czeka na mnie tuż za drzwiami - tysiące dramatycznych myśli przychodziło mi do głowy... 
Postanowiłam że zadzwonię do mamy, gdyż to ona wychodziła ostatnia z domowników...
Pierwszy sygnał, drugi... 
- Tak słucham - powiedziała Katia.
- W końcu. Mamuś, zamykałaś dom po wyjściu z niego? Boję się, że ktoś jest w środku! Jezu mamo
- Hej, spokojnie, jestem w domu.
- Uff.. Już się wystraszyłam. Jestem już pod drzwiami. Pa!
Kiedy zdejmowałam buty i kurtkę w przedpokoju. Zauważyłam, że w kierunku domu zbliża się Lisa.
- Hej! - przed furtką stała już Lisa - Mogłabyś mi otworzyć?
- O, cześć! Pewnie, już Ci otwieram, chodź, zapraszam - zaśmiałam się. - Idź na górę do mojego pokoju, ja za chwilę przyjdę. 
- Ok. - odpowiedziała Lisa
- Mamo! - zakrzyczałam, nie otrzymując odpowiedzi - Mamo, no!
- Słucham? Chodź do salonu, tu jestem .
- Powiesz mi gdzie jest tato i czemu rano byłaś taka zdenerwowana i smutna?
- Idź do Lisy. Porozmawiamy później, a Lisa się zdenerwuje i zaraz sobie pójdzie. - oznajmiła moja rodzicielka. - No idź, nie stój już tak!
Idąc do swojego pokoju myślałam jak powiedzieć mamie o tej jedynce z geografii, przecież i tak już jest zdołowana...
- Hej Amy, co tam u Ciebie? To co powiesz mi o co chodzi?
- Hej, tak pewnie powiem Ci. Chodzi o to, - czułam jak oczy zaczynają mnie piec, z powodu zbierających się łez - że moja mama i tata ukrywają coś przede mną. Nie chodzi teraz o ciążę czy coś w tym stylu, można się tylko domyślać... Jak już pójdziesz to mam z mamą pogadać na ten temat.. I jeszcze muszę powiedzieć jej o tej jedynce z geografii. No ale nie przynudzam cię już moimi problemami. Co tam u Ciebie?
- Amy nie płacz! Pogadasz z mamą nie miej od razu czarnych myśli, a z geografii Ci pomogę i na razie o niczym nie mów, poprawisz to. Będę dawała Ci korepetycje, darmowe oczywiście. Możesz na mnie polegać, przecież od tego jest przyjaciółka...
- Dziękuję Ci. Nie wiem co mogłabym zrobić bez Ciebie... Kocham cię!
- Ja ciebie też! - przytuliłyśmy się

Kolejna część już niedługo
Jeśli muszę poprawić się w czymś to proszę abyście napisali mi o tym i czy wam się podobało i czy pisać to dalej i.. wymyślcie coś sami ;3