poniedziałek, 18 marca 2013

14.


*Perspektywa Amy* MUSIC ON
Światło. Bardzo jasne światło, zawitało mnie przez szybę, oraz zaczęło razić mnie w oczy. Obudziłam się. A może lepszym określeniem byłoby rozbudziłam? Bo spać to ja już długo nie mogłam. Ciągle po korytarzu chodziły pielęgniarki, bądź lekarze. Byłam w szpitalu. Ile dni tu już byłam? Nie wiem. Mam jedynie nadzieję, że mało. Jak najmniej. Chcę już do domu!
Wszystko niemiłosiernie mnie bolało. A dokładniej rany, które pozostawiła po sobie żyletka. Na nadgarstkach i udach miałam bandaże. W lewą rękę miałam wbitą kroplówkę. Ubrana byłam zaś w jakąś szpitalną piżamę, a obok mojego tymczasowego łóżka stały dwa krzesła po obu stronach. A po lewej stała mała szafka z szufladką, na której leżały jakieś ciastka i moja komórka.
Nikogo przy mnie nie było, może to i lepiej? Chwila spokoju. Może nawet nikt nie wie gdzie teraz jestem? Ale nie, przecież sama na sto procent nie zadzwoniłabym po pogotowie, przecież pocięłam się aby umrzeć, a nie aby robić jakąś wielką aferę wokół mnie… Ktoś na pewno wiedział, że tu jestem. Tylko kto?
Sms. Po co ja wysyłałam ten głupi sms do Nialla. I ta cała rozmowa… Dlaczego ja wszystkich na około ranię? Może mnie naprawdę nie powinno tutaj być? To wszystko jest już takie nudne, dlaczego oni mnie jeszcze ratują? Czy będę okaleczać siebie jeszcze? Tak. Innego rozwiązania nie widzę. Prędzej czy później i tak umrę. Przeze mnie. Chociaż inni może będą prowadzić spokojniejsze życie, jak mnie z nimi nie będzie. Dlaczego moi nadopiekuńczy rodzice nie widzieli ran, blizn, ani nic, co pozostawiła żyletka? Może uważają mnie za idealną córkę? Ale nie, przecież ja tak rozrabiam. Ciekawe, czy w ogóle interesuje ich gdzie teraz jestem.
Zastanawiam się czy kiedykolwiek przestanę się ciąć? Moja zmarła babcia mawiała „Czego nie możesz zmienić, zaakceptuj” – tylko jak? Jak mam ‘uwolnić się’ od nałogu kaleczenia samej siebie? Albo jak mam ‘zaakceptować’ okaleczanie? Jak mam zaakceptować wszystko co znajduje się wokół mnie, cały ten świat?
Zmarli mogliby zrobić wszystko, aby jeszcze trochę pożyć, a ja? Ja zrobiłabym wszystko, aby zamienić się z nimi miejscami. Oni tutaj na górze, a ja w tej zimnej, już po jakimś czasie śmierdzącej,  zarobaczałej i zgniłej dębowej trumnie. W ziemi. Ubrali by mnie w jakąś ciemnego koloru sukienkę do kolan, zapewne buty bez obcasów, również ciemnego koloru, uczesali by mnie, ale włosy i tak miałabym rozpuszczone. Zamknęli by w trumnie, poszli na cmentarz i zakopali. Tak jak każdego.
Zapomnieliby.
- Dzień dobry, śniadanie. – powiedziała pielęgniarka wchodząc do Sali, w której się znajdowałam
- Nie jestem głodna. – ledwo wypaplałam, miałam strasznie sucho w gardle.
- Musisz jeść. – usiadła na krześle obok mnie – Masz anoreksje. – co? Teraz to mnie dobiła mówiąc to. Co ona w ogóle wygaduje? To nie prawda. Mam dobrą wagę, idealną. – A poza tym, krew Ci się sama nie wyprodukuje. Więc co, mam cię nakarmić? – zapytała
- Nie, sama sobie poradzę. – odpowiedziałam. Dostałam tackę, na której znajdował się talerz, a na nim dwie kromki jasnego chleba, parówka i mała kosteczka masła.
- Przepraszam, ale jestem wegetarianką. – powiedziałam trochę nieśmiała, nie chciałam przecież urazić pielęgniarki, a co najważniejsze kucharki, która to przygotowała.
- No tak oczywiście. A na co masz ochotę?
- Wystarczy mi sam chleb z masłem. – odpowiedziałam podnosząc lekko kąciki ust do góry.
- Ależ to niedorzeczne! Poczekaj, zapytam się kucharki czy mają trochę dżemu truskawkowego. – odpowiedziała wstając po chwili z krzesła, na którym już się trochę zadomowiła. Fakt, dosyć miła ta pielęgniarka. Oby inne też takie były, bo inaczej chyba tu nie wytrzymam. No tak, przecież byli jeszcze moi znajomi i rodzina, która zapewne się już o wszystkim dowiedziała.
- Dziękuję. – wypowiedziałam gdy pielęgniarka miała już wychodzić. Posłała mi jedynie promienny uśmiech, i wyszła.
Co ja będę tutaj robić sama całe dnie? Tak, sama. Nie chcę widzieć nikogo. No może oprócz tej przemiłej pani, ale nikogo ode mnie z rodziny, ani znajomych…
- Obudziłaś się! – krzyknął uradowany Louis. Niedawno przecież wspominałam, że nie chcę nikogo teraz widzieć, litości! Kiedy on w ogóle tutaj wszedł? – Dlaczego to zrobiłaś? – Usiadł obok mnie na krześle. Ubrany był jak to Louis, czyli kolorowe spodnie, szelki i bluzkę w paski. Stary Louis powrócił, pomyślałam. Fakt, wcześniej wspominałam, że nie słuchałam One Direction, ani nie interesowały mnie ich osoby, tak samo jak i różne artykuły z nimi w gazetach. Ale dzięki mojej kochanej przyjaciółce Lisie, wiedziałam o nich więcej niż nie jedna fanka. Ona na okrągło mówiła tylko o One Direction, i o jej kochanym Blondynku. Blondynku, którego zraniłam, ona mi nigdy tego nie wybaczy jeśli się dowie! No ale wracajmy do Lisy i jej mani na punkcie One Direction, to wiedziałam, na przykład to, że Harry zanim poszedł do X Factor pracował w piekarni, na casting chłopcy przyszli jako soliści i nie znali się, a dopiero później złączyli ich w zespół i Simon Cowell wziął ich pod ‘swoje skrzydła’, i tak oto rozpoczęła się ich kariera.
Dlaczego to zrobiłam? Niall. On był główną przyczyną, przyczyną była również moja noc z Louisem, nie dawanie sobie rady z tym wszystkim. Dlaczego noc z Louisem? Bo nie wiedziałam w tym czasie co Niall do mnie czuje, a jeśli Blondyn się dowie to, aż nie chcę myśleć co między nimi się stanie. Gorzej, jak zespół się rozpadnie. Przeze mnie. I naprawdę, mogłabym wymieniać jeszcze długo, gdyby nie fakt, że Lou siedział koło mnie.
- To jak, pogadamy? – zapytał – Jeśli nie chcesz z własnej woli, przekonam Cię siłą. Poczekaj chwilę, jeszcze zadzwonię po resztę. – spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem i zaczął łaskotać.
- Louis! Przestań, ała! To boli. – mówiłam, trochę też śmiejąc się – Przestań, nie jestem w humorze! – krzyknęłam, a w tym samym czasie weszła ta sama pielęgniarka, co wcześniej miała przynieść mi trochę dżemu.
- Niech pan ją zostawi w spokoju. Ona musi najpierw zjeść. – puściła oczko dla Louisa – A później sama panu pomogę.
- I pani przeciwko mnie? – powiedziałam z rezygnacją w głosie. Dlaczego oni się tak na mnie uwzięli?
Kobieta jedynie wzruszyła ramionami i wyszła z sali.
- To jak, wolisz mi powiedzieć dlaczego chciałaś się zabić czy wolisz być łaskotana? – zapytała ciągle się przyglądając mi, jak jem kanapki. – Boże, jak ty mogłaś, w ogóle próbować się zabić? Przecież ja bez Ciebie nie wytrzymałbym! Też bym się zabił.
- I tak byś się nie zabił. Zapomniałbyś w końcu o mnie. Niech będzie, powiem. – Odpowiedziałam, chociaż powiedziałam tak tylko dlatego, aby Lou dał mi spokój. Oczywiście, że i tak mu nie powiem. – Chcesz jedną?– zaproponowałam chłopakowi jedną, nie za dobrą kanapkę.
- Nie dzięki, to ty masz anoreksje, a nie ja. – pokiwał głową twierdząco. Skąd on wiedział, że mam anoreksje?
Półgodziny jadłam jedną kanapkę, znaczy jeszcze jej nie skończyłam. Po prostu nie miałam dzisiaj apetytu. Louis w między czasie dzwonił po resztę chłopaków, oraz po Emmę. Danielle prawdopodobnie miała dzisiaj jakieś próby do trasy koncertowej Cher Lloyd, a Perrie była umówiona z dziewczynami z Little Mix. Uwielbiam ten zespół! Muszę się do tego przyznać, ale mam wielką nadzieję, że jeśli zacznę przyjaźnić się z Perrie to ona pozna mnie, albo chociaż zobaczę i poproszę o autografy Jade, Jasy i Leigh-Anne.
- Można czy przeszkadzamy? – zza futryny zaczęły wystawać po kolei głowy
- Amy się obudziła!! – Krzyknęła uradowana Em, i podbiegła do mnie przytulając mnie. – Boże, jak to dobrze, że żyjesz! W ogóle co Ci do głowy przyszło aby się zabić? Mam nadzieję, że to nie przeze mnie.
Wszyscy weszli. Liam, Zayn, Harry i Emma. Nie było jedynie z nimi Nialla.
- Gdzie Niall? – zapytałam trochę niepewnie
- Nie wiem. -  odpowiedziała Emma, i po chwili zmieniła temat – Czekamy na wyjaśnienie. Powiedz nam kiedy zaczęłaś się ciąć, i dlaczego?
Chłopcy weszli i usiedli na około łóżka, Louis siedział na krześle po mojej lewej stronie, a Em na krześle po mojej prawej stronie, więc gdzie bym się nie popatrzyła tam ktoś był.
- No więc… - zaczęłam, wzięłam głęboki wdech i przymknęłam oczy – Zaczęłam się ciąć w wieku 12 lat, powód był prosty. Osoby ze szkoły nie akceptowały mnie, moją jedyną przyjaciółką była Lisa, która została w Polsce, na lekcjach też się nie widziałyśmy, ponieważ ona była w innej klasie, czyli osoby z mojej klasy mogły się na mnie w tym czasie ‘wyżywać’. Ciągały za włosy, wytykały wszystkie błędy, kiedyś też pisałam ‘pamiętnik’ w Internecie, oni znaleźli jakimś cudem link do mojego bloga, i upokarzali mnie na oczach całej szkoły. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Jak ktoś jest otyły, oni wyzywają go od grubasów i śmieją się z niego, albo jak ktoś jest niepełnosprawny też się z niego śmieją. Tak samo było ze mną, tyle że ja nie wiem czym ani w czym im zawiniłam, że mnie tak nie lubią… Przez nich zamknęłam się  w sobie. Oczywiście, na pierwszy rzut oka, widać wesołą, bez problemów, kompleksów, ani jakichkolwiek zmartwień nastolatkę, ale jak już się mnie bliżej pozna, widać tą smutną, nie dającą sobie rady z życiem dziewczynę. Później już okaleczałam się regularnie, po każdej kłótni, lub małej sprzeczce, wytknięciu palcem, albo jedynce w szkole. Zawsze wracałam do domu z płaczem, moim kierunkiem była łazienka, szafka, w której było opakowanie żyletek, brałam jedną i nacinałam kawałek skóry. Spływająca krew dawała mi jakieś ukojenie, ale nie taki normalne, jak rozmowa z bliską osobą, tylko takie psychiczne, trochę na chory sposób, ale mi pomagała. Zaczęłam prowadzić pamiętnik, ale nie taki w Internecie, tylko w zeszycie, dzienniku, w którym opisywałam najskrytsze uczucia, marzenia, plany, to co myślę o osobach z klasy, z mojego otoczenia.  A ostatnio pocięłam się przez to, że wszystkich na około ranię. Zraniłam Nialla, Louisa, Maxa, Lisę. Wszystkich, na kim mi zależy. Osoby z mojej byłej szkoły cieszyłyby się, gdyby mnie nie było, przecież w końcu doszłoby do tego, na co oni tak długo czekają, umarłabym. – w oczach stanęły mi łzy, ale kontynuowałam – Zapewne jeszcze nie raz sięgnę po żyletkę, nie raz spróbuję popełnić próbę samobójczą. Louis, przepraszam. Wiem, że zapewne nie wiesz dlaczego mówię, że zraniłam Nialla, ale to już wyjaśnijcie między sobą. Bo z nami chyba koniec. To za dużo, naprawdę. Masz zespół, trasy, wywiady, koncerty. Ja Ci będę tylko przeszkadzać, ranić. – wyrzuciłam to wszystko z siebie, w końcu. Nagle ktoś mnie przytulił, a raczej wszyscy.
- Nie prawda. Jesteś potrzebna. – powiedział Lou. Mimowolnie uśmiechnęłam się, dobrze wiedzieć, że komuś zależy na mnie, i że uważa, że jestem potrzebna. Cieszę się, że znalazłam przyjaciół. Prawdziwych, nie dziennik, czy osoby z Internetu, tylko przyjaciół realnych. W każdym momencie przy mnie są, prawda, nie chciałam się z nimi widzieć, ale oni samą swoją obecnością sprawiają, że czuje się lepiej. Zawsze mogę się im wyżalić, albo po prostu przytulić się do któregoś z nich…
- To, co powiedziałaś, było takie prawdziwe. – usłyszałam dobrze znany mi głos, Niall
- Bo to prawda Niall. Czekaj, ty to wszystko słyszałeś? – zapytałam zmieszana
- Na to wygląda. – podszedł do mojego łóżka i przyłączył się do naszego wspólnego uścisku, w którym ciągle tkwiliśmy.


Chyba jestem najbardziej zadowolona z tego rozdziału. Prawda, nie jest jakiś strasznie długi, ale wydaje mi się lepszy niż poprzedni. No i w końcu możecie poznać historię Amy. Mam nadzieję, że dzięki temu rozdziałowi, polubicie ją jeszcze bardziej :) Od dzisiaj wprowadzam małą zmianę pisania rozdziałów, czyli będę dawała zdjęcia lub gify, aby wyglądało to bardziej realistycznie.
Muszę wam coś powiedzieć, a mianowicie chodzi o to, że mam zamiar usunąć blog, ponieważ nikt go nie czyta :c, więc jak wpiszecie w wyszukiwarkę link, a wyskoczy, że taki blog nie istnieje to się nie zdziwcie ;). No to chyba tylko ode mnie, proszę, jeśli czytasz to skomentuj, wyraź swoje zdanie, powiedz w czym mam się poprawić itp… Jest mi niezmiernie miło czytać komentarze od was…
W tym rozdziale nie zrobię tak jak wcześniej 10 kom. nowy rozdział, bo chcę zobaczyć czy sami z siebie skomentujecie… ;]

14 komentarzy:

  1. Rozdział zajebisty jak zawsze ;*
    czekam na next'a :)
    Jestem ciekawa jak potoczą sie sprawy międzi Amy a Niall'em :P
    @Blueone1997

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twojego bloga :*
    Rozdział świetny! :) Czekam na kolejny <3 buuźka .
    @OfficCaroline

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz jakie jest moje zdanie ;p zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny :P Czekam na nastepny :)
    mam nadzieje ze dodasz szybko.
    Co do rozdziału podoba mi sie bliższe przedstawienie Amy xx
    Nie wiem co masz w planach ale widziałabym ją z Niallerkiem, byliby taką słodką parą awww *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest genialny, z resztą jak wszystkie. Czekam na następny rozdział. NIE USUWAJ BLOGA. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny blog *.* zapraszam do siebie liczę na komentarze będę ci bardzo wdzięczna http://fashion-is-my-drug69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twojego bloga :D czekam na next'a ;*
    @miluskaa11

    OdpowiedzUsuń
  8. http://life-is-not-sweet-baby.blogspot.com/ MOŻESZ ODWIEDZIĆ ? DZIĘKI : *
    BLOG SUPER...KOCHAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej moja droga :* Chcę Ci przekazać wiadomość :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Award !!!
    Co i jak dowiesz się na mojej stronie z opowiadaniem :D
    http://przyjazncharliebrown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację - powinnaś być bardzo zadowolona z tego rozdziału. Super : ). też widziałabym Amy z Niallerkiem, albo może z jakimś nowym bohaterem, hm ?? ; D. Czekam na nexta ^^
    Pozdrawiam,
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż za filozoficzne opowiadanie. Zapraszam do komentowania moich blogów.

    adventureshunters.blogspot.com
    gang-of-rythym.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział bardzo mi się podoba zapraszam do mnie !!! I should go on forever, it is best forgotten …forget-on-forever-for-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. super, bardzo mi sie podoba :*. ale amy ma historie ;0. powodzwnia <3

    OdpowiedzUsuń