*Perspektywa Amy* MUSIC ON
Światło. Bardzo jasne światło, zawitało mnie przez szybę, oraz
zaczęło razić mnie w oczy. Obudziłam się. A może lepszym określeniem byłoby
rozbudziłam? Bo spać to ja już długo nie mogłam. Ciągle po korytarzu chodziły
pielęgniarki, bądź lekarze. Byłam w szpitalu. Ile dni tu już byłam? Nie wiem.
Mam jedynie nadzieję, że mało. Jak najmniej. Chcę już do domu!
Wszystko niemiłosiernie mnie bolało. A dokładniej rany, które
pozostawiła po sobie żyletka. Na nadgarstkach i udach miałam bandaże. W lewą
rękę miałam wbitą kroplówkę. Ubrana byłam zaś w jakąś szpitalną piżamę, a obok
mojego tymczasowego łóżka stały dwa krzesła po obu stronach. A po lewej stała
mała szafka z szufladką, na której leżały jakieś ciastka i moja komórka.
Nikogo przy mnie nie było, może to i lepiej? Chwila spokoju. Może
nawet nikt nie wie gdzie teraz jestem? Ale nie, przecież sama na sto procent
nie zadzwoniłabym po pogotowie, przecież pocięłam się aby umrzeć, a nie aby
robić jakąś wielką aferę wokół mnie… Ktoś na pewno wiedział, że tu jestem.
Tylko kto?
Sms. Po co ja wysyłałam ten głupi sms do Nialla. I ta cała
rozmowa… Dlaczego ja wszystkich na około ranię? Może mnie naprawdę nie powinno
tutaj być? To wszystko jest już takie nudne, dlaczego oni mnie jeszcze ratują?
Czy będę okaleczać siebie jeszcze? Tak. Innego rozwiązania nie widzę. Prędzej
czy później i tak umrę. Przeze mnie. Chociaż inni może będą prowadzić
spokojniejsze życie, jak mnie z nimi nie będzie. Dlaczego moi nadopiekuńczy
rodzice nie widzieli ran, blizn, ani nic, co pozostawiła żyletka? Może uważają
mnie za idealną córkę? Ale nie, przecież ja tak rozrabiam. Ciekawe, czy w ogóle
interesuje ich gdzie teraz jestem.
Zastanawiam się czy kiedykolwiek przestanę się ciąć? Moja zmarła
babcia mawiała „Czego nie możesz zmienić, zaakceptuj” – tylko jak? Jak mam
‘uwolnić się’ od nałogu kaleczenia samej siebie? Albo jak mam ‘zaakceptować’
okaleczanie? Jak mam zaakceptować wszystko co znajduje się wokół mnie, cały ten
świat?
Zmarli mogliby zrobić wszystko, aby jeszcze trochę pożyć, a ja? Ja
zrobiłabym wszystko, aby zamienić się z nimi miejscami. Oni tutaj na górze, a
ja w tej zimnej, już po jakimś czasie śmierdzącej, zarobaczałej i zgniłej dębowej trumnie. W ziemi. Ubrali by mnie w jakąś
ciemnego koloru sukienkę do kolan, zapewne buty bez obcasów, również ciemnego
koloru, uczesali by mnie, ale włosy i tak miałabym rozpuszczone. Zamknęli by w
trumnie, poszli na cmentarz i zakopali. Tak jak każdego.
Zapomnieliby.
- Dzień dobry, śniadanie. – powiedziała pielęgniarka wchodząc do Sali,
w której się znajdowałam
- Nie jestem głodna. – ledwo wypaplałam, miałam strasznie sucho w
gardle.
- Musisz jeść. – usiadła na krześle obok mnie – Masz anoreksje. –
co? Teraz to mnie dobiła mówiąc to. Co ona w ogóle wygaduje? To nie prawda. Mam
dobrą wagę, idealną. – A poza tym, krew Ci się sama nie wyprodukuje. Więc co,
mam cię nakarmić? – zapytała
- Nie, sama sobie poradzę. – odpowiedziałam. Dostałam tackę, na
której znajdował się talerz, a na nim dwie kromki jasnego chleba, parówka i
mała kosteczka masła.
- Przepraszam, ale jestem wegetarianką. – powiedziałam trochę
nieśmiała, nie chciałam przecież urazić pielęgniarki, a co najważniejsze
kucharki, która to przygotowała.
- No tak oczywiście. A na co masz ochotę?
- Wystarczy mi sam chleb z masłem. – odpowiedziałam podnosząc
lekko kąciki ust do góry.
- Ależ to niedorzeczne! Poczekaj, zapytam się kucharki czy mają
trochę dżemu truskawkowego. – odpowiedziała wstając po chwili z krzesła, na
którym już się trochę zadomowiła. Fakt, dosyć miła ta pielęgniarka. Oby inne
też takie były, bo inaczej chyba tu nie wytrzymam. No tak, przecież byli
jeszcze moi znajomi i rodzina, która zapewne się już o wszystkim dowiedziała.
- Dziękuję. – wypowiedziałam gdy pielęgniarka miała już wychodzić.
Posłała mi jedynie promienny uśmiech, i wyszła.
Co ja będę tutaj robić sama całe dnie? Tak, sama. Nie chcę widzieć
nikogo. No może oprócz tej przemiłej pani, ale nikogo ode mnie z rodziny, ani
znajomych…
- Obudziłaś się! – krzyknął uradowany Louis. Niedawno przecież
wspominałam, że nie chcę nikogo teraz widzieć, litości! Kiedy on w ogóle tutaj
wszedł? – Dlaczego to zrobiłaś? – Usiadł obok mnie na krześle. Ubrany był jak
to Louis, czyli kolorowe spodnie, szelki i bluzkę w paski. Stary Louis
powrócił, pomyślałam. Fakt, wcześniej wspominałam, że nie słuchałam One
Direction, ani nie interesowały mnie ich osoby, tak samo jak i różne artykuły z
nimi w gazetach. Ale dzięki mojej kochanej przyjaciółce Lisie, wiedziałam o
nich więcej niż nie jedna fanka. Ona na okrągło mówiła tylko o One Direction, i
o jej kochanym Blondynku. Blondynku, którego zraniłam, ona mi nigdy tego nie
wybaczy jeśli się dowie! No ale wracajmy do Lisy i jej mani na punkcie One Direction,
to wiedziałam, na przykład to, że Harry zanim poszedł do X Factor pracował w
piekarni, na casting chłopcy przyszli jako soliści i nie znali się, a dopiero
później złączyli ich w zespół i Simon Cowell wziął ich pod ‘swoje skrzydła’, i
tak oto rozpoczęła się ich kariera.
Dlaczego to zrobiłam? Niall. On był główną przyczyną, przyczyną
była również moja noc z Louisem, nie dawanie sobie rady z tym wszystkim.
Dlaczego noc z Louisem? Bo nie wiedziałam w tym czasie co Niall do mnie czuje,
a jeśli Blondyn się dowie to, aż nie chcę myśleć co między nimi się stanie.
Gorzej, jak zespół się rozpadnie. Przeze mnie. I naprawdę, mogłabym wymieniać
jeszcze długo, gdyby nie fakt, że Lou siedział koło mnie.
- To jak, pogadamy? – zapytał – Jeśli nie chcesz z własnej woli,
przekonam Cię siłą. Poczekaj chwilę, jeszcze zadzwonię po resztę. – spojrzał na
mnie z cwaniackim uśmieszkiem i zaczął łaskotać.
- Louis! Przestań, ała! To boli. – mówiłam, trochę też śmiejąc się
– Przestań, nie jestem w humorze! – krzyknęłam, a w tym samym czasie weszła ta
sama pielęgniarka, co wcześniej miała przynieść mi trochę dżemu.
- Niech pan ją zostawi w spokoju. Ona musi najpierw zjeść. –
puściła oczko dla Louisa – A później sama panu pomogę.
- I pani przeciwko mnie? – powiedziałam z rezygnacją w głosie. Dlaczego
oni się tak na mnie uwzięli?
Kobieta jedynie wzruszyła ramionami i wyszła z sali.
- To jak, wolisz mi powiedzieć dlaczego chciałaś się zabić czy
wolisz być łaskotana? – zapytała ciągle się przyglądając mi, jak jem kanapki. –
Boże, jak ty mogłaś, w ogóle próbować się zabić? Przecież ja bez Ciebie nie
wytrzymałbym! Też bym się zabił.
- I tak byś się nie zabił. Zapomniałbyś w końcu o mnie. Niech
będzie, powiem. – Odpowiedziałam, chociaż powiedziałam tak tylko dlatego, aby
Lou dał mi spokój. Oczywiście, że i tak mu nie powiem. – Chcesz jedną?–
zaproponowałam chłopakowi jedną, nie za dobrą kanapkę.
- Nie dzięki, to ty masz anoreksje, a nie ja. – pokiwał głową
twierdząco. Skąd on wiedział, że mam anoreksje?
Półgodziny jadłam jedną kanapkę, znaczy jeszcze jej nie
skończyłam. Po prostu nie miałam dzisiaj apetytu. Louis w między czasie dzwonił
po resztę chłopaków, oraz po Emmę. Danielle prawdopodobnie miała dzisiaj jakieś
próby do trasy koncertowej Cher Lloyd, a Perrie była umówiona z dziewczynami z
Little Mix. Uwielbiam ten zespół! Muszę się do tego przyznać, ale mam wielką
nadzieję, że jeśli zacznę przyjaźnić się z Perrie to ona pozna mnie, albo
chociaż zobaczę i poproszę o autografy Jade, Jasy i Leigh-Anne.
- Można czy przeszkadzamy? – zza futryny zaczęły wystawać po kolei
głowy
- Amy się obudziła!! – Krzyknęła uradowana Em, i podbiegła do mnie
przytulając mnie. – Boże, jak to dobrze, że żyjesz! W ogóle co Ci do głowy
przyszło aby się zabić? Mam nadzieję, że to nie przeze mnie.
Wszyscy weszli. Liam, Zayn, Harry i Emma. Nie było jedynie z nimi
Nialla.
- Gdzie Niall? – zapytałam trochę niepewnie
- Nie wiem. - odpowiedziała
Emma, i po chwili zmieniła temat – Czekamy na wyjaśnienie. Powiedz nam kiedy
zaczęłaś się ciąć, i dlaczego?
Chłopcy weszli i usiedli na około łóżka, Louis siedział na krześle
po mojej lewej stronie, a Em na krześle po mojej prawej stronie, więc gdzie bym
się nie popatrzyła tam ktoś był.
- Nie prawda. Jesteś potrzebna. –
powiedział Lou. Mimowolnie uśmiechnęłam się, dobrze wiedzieć, że komuś zależy
na mnie, i że uważa, że jestem potrzebna. Cieszę się, że znalazłam przyjaciół.
Prawdziwych, nie dziennik, czy osoby z Internetu, tylko przyjaciół realnych. W
każdym momencie przy mnie są, prawda, nie chciałam się z nimi widzieć, ale oni
samą swoją obecnością sprawiają, że czuje się lepiej. Zawsze mogę się im
wyżalić, albo po prostu przytulić się do któregoś z nich…
- To, co powiedziałaś, było takie prawdziwe. – usłyszałam dobrze
znany mi głos, Niall
- Bo to prawda Niall. Czekaj, ty to wszystko słyszałeś? –
zapytałam zmieszana
- Na to wygląda. – podszedł do mojego łóżka i przyłączył się do
naszego wspólnego uścisku, w którym ciągle tkwiliśmy.
Chyba jestem najbardziej zadowolona z tego rozdziału. Prawda, nie
jest jakiś strasznie długi, ale wydaje mi się lepszy niż poprzedni. No i w
końcu możecie poznać historię Amy. Mam nadzieję, że dzięki temu rozdziałowi,
polubicie ją jeszcze bardziej :) Od dzisiaj wprowadzam małą zmianę pisania
rozdziałów, czyli będę dawała zdjęcia lub gify, aby wyglądało to bardziej
realistycznie.
Muszę wam coś powiedzieć, a mianowicie chodzi o to, że mam zamiar
usunąć blog, ponieważ nikt go nie czyta :c, więc jak wpiszecie w wyszukiwarkę
link, a wyskoczy, że taki blog nie istnieje to się nie zdziwcie ;). No to chyba
tylko ode mnie, proszę, jeśli czytasz to skomentuj, wyraź swoje zdanie, powiedz
w czym mam się poprawić itp… Jest mi niezmiernie miło czytać komentarze od was…
W tym rozdziale nie zrobię tak jak wcześniej 10 kom. nowy rozdział,
bo chcę zobaczyć czy sami z siebie skomentujecie… ;]
Rozdział zajebisty jak zawsze ;*
OdpowiedzUsuńczekam na next'a :)
Jestem ciekawa jak potoczą sie sprawy międzi Amy a Niall'em :P
@Blueone1997
Uwielbiam Twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! :) Czekam na kolejny <3 buuźka .
@OfficCaroline
Wiesz jakie jest moje zdanie ;p zapraszam na mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńSwietny :P Czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze dodasz szybko.
Co do rozdziału podoba mi sie bliższe przedstawienie Amy xx
Nie wiem co masz w planach ale widziałabym ją z Niallerkiem, byliby taką słodką parą awww *.*
Rozdział jest genialny, z resztą jak wszystkie. Czekam na następny rozdział. NIE USUWAJ BLOGA. :)
OdpowiedzUsuńcudowny blog *.* zapraszam do siebie liczę na komentarze będę ci bardzo wdzięczna http://fashion-is-my-drug69.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga :D czekam na next'a ;*
OdpowiedzUsuń@miluskaa11
http://life-is-not-sweet-baby.blogspot.com/ MOŻESZ ODWIEDZIĆ ? DZIĘKI : *
OdpowiedzUsuńBLOG SUPER...KOCHAM ♥
Hej moja droga :* Chcę Ci przekazać wiadomość :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award !!!
Co i jak dowiesz się na mojej stronie z opowiadaniem :D
http://przyjazncharliebrown.blogspot.com/
Masz rację - powinnaś być bardzo zadowolona z tego rozdziału. Super : ). też widziałabym Amy z Niallerkiem, albo może z jakimś nowym bohaterem, hm ?? ; D. Czekam na nexta ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Isiia.
Cóż za filozoficzne opowiadanie. Zapraszam do komentowania moich blogów.
OdpowiedzUsuńadventureshunters.blogspot.com
gang-of-rythym.blogspot.com
Świetny rozdział bardzo mi się podoba zapraszam do mnie !!! I should go on forever, it is best forgotten …forget-on-forever-for-me.blogspot.com
OdpowiedzUsuńsuper, podoba mi się :) x
OdpowiedzUsuńsuper, bardzo mi sie podoba :*. ale amy ma historie ;0. powodzwnia <3
OdpowiedzUsuń