Lekarze właśnie wnieśli na noszach Amy do
karetki. Dlaczego tak młoda dziewczyna chciała sobie odebrać życie? Przecież
ona ma dopiero 16 lat! Całe życie przed nią.
- Wy to One Direction, prawda? – spytał podekscytowany lekarz,
który akurat był kierowcą karetki – Moja córka was uwielbia, i chyba nigdy nie
wybaczyłaby mi, że straciłem okazję zrobienia sobie zdjęcia z jej idolami i nie
wziąłem od nich autografów. To moglibyście mi się podpisać, no nie wiem.
Gdziekolwiek. – wyszczerzył się, szukając długopisu, markera, czy jakiejkolwiek
rzeczy do pisania. Jest, znalazł.
- Pan chyba sobie żartuje prawda? – spytał rozwścieczony Louis –
Ona tu umiera, a pan jakieś scenki odwala, że chce pan autograf.
- I tak umrze. – odpowiedział zrezygnowany – Prędzej czy później,
co to za różnica. Nie widzicie? Ona ma jeszcze niedowagę, przecież to gołym
okiem widać. Tyle jej krwi już ubyło… Może gdzieś indziej na nią czekają? Może
będzie jej lepiej… - patrzyłam na niego z niedowierzaniem, jak lekarz może
powiedzieć, że i tak umrze?
- Jedźmy już. – odpowiedział drugi – Proszę jak najszybciej wsiąść
za kierownicą i jechać, ona naprawdę może zaraz umrzeć. Proszę aby państwo
dojechali swoim samochodem. – zwrócił się tym razem do nas
- Mogę z nią jechać? – wyrwał się Niall
- Oczywiście, proszę wsiadać, ale proszę również streszczać. Chcę
wam przypomnieć, że ona tu umiera… – odpowiedział mu lekarz
- Ja pojadę, to moja dziewczyna. – powiedział z cwanym głosem
Louis, najbardziej miał na celu zdenerwowanie – już nerwowego – Nialla.
W końcu wyszło na to, że zamiast Nialla pojechał Loui. Chłopak
niestety musiał ustąpić mu miejsca, bo przecież Amy była jego dziewczyną.
- Chodź, Niall. Pojedziesz z nami. – powiedziałam do blondyna, w
międzyczasie wsiadając do czarnego Vana, którego właścicielem był Liam,
kierował zresztą też on…
Po około 20 minutach byliśmy na miejscu,
karetka przyjechała szybciej, z racji tego, że to karetka i może przejeżdżać na
czerwonym świetle, bądź wymijać inne samochody…
Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do
pierwszej idące pielęgniarki. Korytarz był w odcieniach błękitu, zaś po bokach
rozciągał się pas siwej tapety. Podłoga wyłożona była jasnymi płytkami, więc
jak ja i Perrie szłyśmy stukałyśmy obcasami.
- W jakiej Sali możemy znaleźć Amy Nowicką? – Zapytał się Zayn
- To ta dziewczynka z pociętymi rękami i nogami? – zapytała już
dosyć starsza pani my tylko pokiwaliśmy głowami na znak „tak”. Kobieta wyglądała
jakby miała już około 60 lat. Siwe włosy - zawiązane w koka, biały fartuch,
tego samego koloru buty, a w rękach trzymała jakiś dziennik – Lekarze jeszcze
próbują tamować jej krew. Biedna dziewczyna, naprawdę.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy równo, a akurat zobaczyliśmy jadące
– dzięki pchającym je lekarzom – łóżko, na którym znajdowała się nieprzytomna
dziewczyna. „Jezu.” – pomyślałam. Obok niej szedł załamany Louis, ciągle
trzymając ją jedną ręką, za jej rękę. Drugą wycierał łzy płynące po policzku…
Niall stał
jak sparaliżowany, wcześniej się wyrywał, a teraz nie mógł się nawet ruszyć.
- Chodźcie idziemy do niej. – podniosłam delikatnie kąciki ust do
góry, aby chociaż trochę poprawić im humory. Niall zaczął delikatnie kręcić
głową na znak, że się nie zgadza. – Chodźcie idziemy do niej. – powiedziałam
raz jeszcze i zaczęłam iść w stronę sali numer 183. Bałam się, cholernie się
bałam. Niby jestem taka opanowana, ale jeśli wiem, że ktoś na kim mi zaczyna
zależeć, może umrzeć, zaczynałam być przerażająco nerwowa. A co dopiero musi
czuć reszta? Co czują Niall i Louis?
Weszliśmy do
sali, a obok łóżka siedział – z już czerwonymi oczami od płaczu – Loui.
Podeszliśmy bliżej niego i przytuliliśmy go, powiedzieliśmy też aby się nie
przejmował, bo przecież to na sto procent nie jego wina, i jeśli będzie coś z
nią nie tak to tu są lekarze i w każdej chwili mogą jej pomóc.
- Wiecie, że musimy zawiadomić jej rodziców? – zaczął Liam
- Wiemy. Ale czy ktoś z was ma w ogóle numer do jej rodziców? –
zapytał Zayn
- Ja mam. – odezwał się Louis. „Nareszcie” – pomyślałam
Louis zaczął szukać w swojej komórce numer, a w końcu jak już
znalazł, dał ją Liamowi.
*ROZMOWA Z MAMĄ AMY:
- Dzień dobry. – przywitał się Liam – Rozumie pani co mówię,
prawda?
- Weź na głośnik. – przerwał mu Harry
- Tak rozumiem. – zaśmiała się kobieta w słuchawce – Coś się
stało, że dzwonicie?
- Nie. To znaczy tak, bo pani córka leży właśnie nieprzytomna w
szpitalu, i mogła umrzeć. Nadal może. Najlepiej by było gdyby państwo
przyjechali… - kobieta rozpłakała się
- W jakim szpitalu ona teraz jest? – ledwo mogliśmy ją zrozumieć,
ale wiem co teraz czuje.
Liam podał dla mamy Amy wszystkie informacje i rozłączył się.*
- Gdzie Niall? – zapytała Emma, no tak nie było z nami Nialla
- Nie wiem, przecież z nami był… - powiedziałam
- Chodź ze mną, zobaczymy gdzie jest. – Emma pociągnęła mnie za
rękę i poszłyśmy.
Przeszłyśmy
korytarz, Nialla brak. Następnie inne piętra, ale na żadnym go nie było.
- Może jest na dworze? Przy wejściu? – zapytałam. Dziewczyna kiwnęła
na znak, że się zgadza – Wiem, że może nie powinnam się pytać, ale co
powiedziałaś dla Amy? Wiem to, że Niall mówi, że ją kocha, a ona o tym nie
wiedziała, ale jeśli możesz przedstaw mi całą to sytuację, o jak to się
zaczęło…
- Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie Niall i ona się spotkali pierwszy
raz, sama go o to zapytaj. Ja mogę powiedzieć Ci jedynie to, o czym
rozmawiałyśmy w kuchni jak wyszłaś…
- Ok. – przytaknęłam, chociaż trochę chciałam być wtajemniczona. W
końcu Em to jedna z lepszych przyjaciół chłopaka… Tak szczerze, to wydaje mi
się, że Niall powinien odkochać się w Amy, a zająć się Emmą. Oni tak słodko
razem wyglądają. Pasują do siebie…
*Perspektywa Emmy* [specjalnie dla Isiia ;)]
„ Siedziałyśmy z
dziewczynami w kuchni i przygotowywałyśmy obiad. Dzisiaj miała być lazania. Dan
na chwilę wyszła zostawiając mnie i Amy same. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy przy
robieniu jedzenia. Na chwilę spoważniałam i chciałam dowiedzieć się kilku
rzeczy, a mianowicie:
- Cieszysz się, że jesteś z Louisem? – zapytałam ni stąd, ni zowąd
- No wiesz oczywiście, że tak. Dlaczego miałabym z nim być gdybym
Go nie kochała? – odpowiedziała, lekko zdziwiona
- Nie będę owijać w bawełnę, więc od razu Ci powiem. Niall Cię
kocha, ale wstydzi Ci się to powiedzieć. Dzisiaj rano chciał Ci to powiedzieć,
ale nie odważył się. – tak, w końcu to z siebie wydusiłam. Mam nadzieję, ze
Niall się nie zezłości. Przecież ja mu tylko pomogłam, może Amy teraz
oprzytomnieje…
- Ale…
- Nie żadne „ale” tylko idź i z Nim pogadaj. – powiedziałam
popychając ją w stronę wyjścia z kuchni.” – opowiedziałam wszystko dla Dan, gdy
nagle przed nami pojawił się Niall z papierosem w ustach i łzami na policzkach…
- Co ty robisz? – starałam się być spokojna
- Rozumiesz? To wszystko nasza wina. Moja. Ona chciała się zabić
przez nas. Przez prawdę. Po co jej to wszystko mówiłaś? Gdybym chciał to sam
bym jej to powiedział… Ty chyba naprawdę nic nie rozumiesz. – wściekły uderzył
pięściami o ścianę budynku.
- Możemy wejść do środka? No wiecie, trochę mi zimny, w końcu
stoimy na dworze, a ja mam na sobie jedynie cienką bluzkę. Najlepiej byłoby
gdybyśmy poszli do Amy. Wszyscy –
powiedziała, z naciskiem na ostatnie słowo, które kierowała do Nialla
- Jasne. – odpowiedział bez namiętnie
- A z Tobą jeszcze sobie porozmawiam. Jak będziemy sami… -
powiedziałam ciszej do Nialla
Weszliśmy do
sali do całej szóstki, ale było ich już tam więcej. Była rozpłakana mama Amy, i
jej tato, który podnosił kobietę na duchu…
- Dlaczego ona to zrobiła? - zaczęła kobieta - Czy któreś z was
wie? Proszę powiedzcie mi, postawcie się w sytuacji mojej i mojego męża. Czy
któreś z was, chciałoby, aby wasze dziecko samo okaleczało się, a wy
byście nawet nie wiedzieli dlaczego? - wzrokiem przeleciała po każdym z nas
- Ja. – odezwał się Niall, wszyscy momentalnie przenieśli swój
wzrok z Amy i jej rodziców na Nialla – To przeze mnie próbowała się zabić. Ja
naprawdę nie chciałem, nawet do końca nie wiem, dlaczego to zrobiła… Ale w
trakcie naszej rozmowy, ona po prostu wybiegła z pokoju i pobiegła zapewne od
razu do domu. Następnie dostałem od niej sms’a, w którym mnie przepraszała za
coś. Nie wiem za co, no ale cóż. Również się pożegnała. Oczywiście od razu
zareagowałem i pojechałem do niej. Gdy wszedłem do domu, ona leżała już u
siebie w sypialni na łóżku i krwawiła. Z ud i z nadgarstków. Była wciąż
przytomna, i ciągle do niej mówiłem, aby nie zamykała oczu… Zadzwoniłem po resztę,
oraz po karetkę… A dalej pani już chyba wie… - zaczął tłumaczyć się Niall,
spuścił głowę w ramach skruchy – Przepraszam – dodał po chwili i wyszedł. Nie
chciałam za nim iść, wiedziałam, że chce być teraz sam.
- Dzień dobry, czas wizyt się już skończył. Więc proszę się
pożegnać i już iść. - powiedziała
pielęgniarka, która nie wiem skąd się tu wzięła. Ubrana była tak jak ta, którą
złapaliśmy na korytarzu wcześniej.
- To która jest już godzina? – zapytałam
- 19.21 – odpowiedział Harry – Zbierajmy się już, jutro ją
odwiedzimy…
- Ja z nią zostanę. – odpowiedział Louis
- Nie możesz! – wtrącił Zayn – Przecież nic jej się tu nie stanie,
są lekarze. Gdyby coś się stało, na pewno by Cię poinformowali.
- U niej w domu też miało się nic nie stać… - odpowiedział Loui
- Jak chcesz, my idziemy… - Odpowiedziała Dan. Pożegnaliśmy się z
chłopakiem, i „tak jakby” z Amy
No to mamy rozdział
13!
A teraz wielkie SORRY,
że nie dodałam go od razu jak było 10 komentarzy… No ale wiecie, rozdział musi
się napisać ;) A piszę te 10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ bo jak nie napiszę, to
nikt nie komentuje chociaż przeczyta :D
Więc poproszę 10 KOMENTARZY = NOWY
ROZDZIAŁ
Jak zobaczę, że
komentujecie sami z siebie, przestanę tak pisać ;)
No i bez bicia
przyznam się, że nie jestem zadowolona z rozdziału ;c Wydaje mi się to wszystko
takie nijakie xD No ale sami oceńcie. A i anonimki – ujawnijcie się ;D